Jestem nie spokojny,
obracam się z boku na bok,
czegoś mi brakuje.
Snu, tak snu mi brakuje....
nie nie snu, Jej mi brakuje.
Znowu dziś nie usłyszałem dobranoc,
oczy otwarte, pieką, załzawione, chcą się zamknąć, ale nie pozwalam...
Jak długo to będzie trwało, stale sam,
nie mogę się przytulić, nie mogę pocałować na dobranoc, nie mogę za nużyć swoich
dłoni w jej włosy, aby Ją pogłaskać,
poczuć jej delikatność, przeczesać delikatnie palcami jej włosy.
Wiem, że lubi takie pieszczoty,
a ja zaś moge je okazać, dać,
ale nie mogę, bo jej nie ma.
Jak długo to będzie trwało, stale sypiam sam.
Nie chodzi mi o akt seksualny,
ale o malutkie, delikatne przytulenie się, zagłębić się w jej ramionach,
poczuć jej ciepło,
jej bicie serca, jej zapach, jej delikatną, jedwabną skóre, jej oddech.
Poczuć się bezpieczny w jej ramionach, doceniony, szanowany, kochany.
Jak długo to będzie trwało, stale sam...