Alkohol w początkowej fazie działa rzeczywiście jak lekarstwo. Dodaje animuszu,ożywia i rozwesela. Co ważniejsze, u osób zestresowanych obniża napięcie i pomaga się zrelaksować,czyli mówią potocznie- "wyluzowuje". I oto przecież chodzi, gdy ktoś czuje,że fizyczna wytrzymałość zbliża się do kresu,psychika jest przeciążona, problemy się piętrzą i dolega ból istnienia. Działając "leczniczo" na system nerwowy ,alkohol sprzyja jednocześnie podtrzymywaniu fałszywej interpetacji złego samopoczucia, do którego dana osoba sama się przyczynia, ale nie chce tego zobaczyć. Wygodniej jest obwiniać kogoś lub coś, bo wtedy nie można posonisć odpowiedzialności za własne problemy , w tym również za depresyjny nastrój ,często przez te problemy spowodowany.Innymi słowy: nic lepiej od alkoholu (i innych substancji zmieniających świadomość) nie służy samooszukiwaniu.Stan rauszu, odurzenia czy upojenia instaluje w umyśle krzywe zwierciadło, w którym obraz wszystkiego co człowieka dotyczy , jest nieprawdziwy,a wydaje się akurat na odwrót.