ŚcigałaŚcigałam za miłością , gdy ją dostałam na złotej tacy odsunęłam się odwróciłam i przestałam chcieć. Jakby zdobywanie stało się moim jedynym celem , moim sposobem na życie a nie schwytanie szczęścia i nie wypuszczanie tego choćby na chwile .Potem toczy się wszystko na nowo jak błędne koło . Znów toczę walkę wewnętrznie ze sobą , i znów rozgrywa się tanim kosztem teatrzyk. Nawet gdybym mogła to zmienić sama nie wiem czy bym chciała , masochistka karmiąca się wszystkim tym dookoła. Wole zgrywać ofiarę niż być cholernie szczęśliwa. Może to dlatego ze gdy ktoś zwróci na mnie uwagę wietrze od razu podstęp, nie ufam.? Czasem daje się ponieść emocjom , zaraz potem staje się oziębła. To nie do zniesienia . Dwie osobowości tkwiące w jednym ciele zabawiają się moim kosztem w jakiś cholernie beznadziejny teatrzyk. A co najdziwniejsze cały czas zależy mi na tych wszystkich osobach nie parafie zrobić nic więcej niż o nich myśleć. Daje nadzieje a potem odbieram by móc za chwile czynić o samo. Tak strasznie żal mi tych wszystkich ludzi. Ranie bo sama została zraniona.? Nie to niemożliwe zawsze się tego wyrzekałam. Podobno… Hipokrytka. Jedno czego jestem pewna to , to ze jestem rozchwiana emocjonalnie.