Ciekawi mnie czym zajmował się 30 lat temu ten siwy człowieczek obok mnie.... A ta kobieta z czerwoną szminką na pomarszczonych ustach? Albo pani z twardym spojrzeniem, myśląca nad czymś przyglądając się rozdeptanej na ziemi chusteczce. Ciekawe czy mimo, że żadne z nich pewnie nawet nie wie, że stoją niedaleko siebie, mają ze sobą coś wspólnego? Pewnie chodzą do tych samych urzędów, lubią chleb z tej samej piekarni, śmieci wywozi im jedna firma, tak samo nie odpowiada im polityka, każde z nich w coś wierzy, oglądają te same programy i wiadomości, tak samo mają lub mieli rodziny czy przyjaciół... Tak wiele ich pozornie łączy, a żadne z nich nawet przez przypadek nie zaczepi wzroku na drugim. Czego więc trzeba do poznania człowieka? Co sprawia, że to właśnie tego, a nie innego poznam?
Rodzę się i poznaję rodzinę, ale później idę dalej... i stoję jak te dwie kobiety i mężczyzna, obok milionów innych. Idę wśród nich i przepycham się łokciami, bo dotrzeć gdzieś, nie wiem jeszcze gdzie. Ale przeciskam się w tym tłumie! Aż w pewnej chwili popycham kogoś kto zwraca mi uwagę. Może to dlatego właśnie jego poznaję? A nie innych milczących i brnących dalej. Ten ktoś wszedł w moje życie, przeszkodził mi iść naprzód! Ale przecież... już nie trzeba się przepychać. Teraz mogę wrócić.Razem.