Około 10 lat temu mama kazała mi iść do pobliskiego sklepu po pudełka do pakowania prezentów na święta, było około tydzień przed wigilią. Poszedłem więc do sklepu i poprosiłem ciekawską sklepową o kilka pudełek. Dała mi je oczywiście. Wtedy dostałem od mamy jeszcze złotówkę na lizaka, którego kupiłem. Wróciłem do domu, a mama ciesząc się, że przyniosłem pudełka zaczęła wkładać do nich różne rzeczy (były tam swetry, perfumy, książki), aż tu nagle mama wydaje okrzyk przerażenia, a za chwilę zaczyna się śmiać. Wchodzę do pokoju, zaglądam do pudełka, a tam... sztuczna szczęka. Za chwilę zacząłem sam się z tego śmiać. Miało być pakowanie prezentów, a znaleźliśmy protezę. Po około pół godzinie, kiedy się uspokoiliśmy usłyszeliśmy trzask zamykanej furtki, za chwilę dzwonek do drzwi. Mama poleciała otwierać drzwi, a w nich zastała zdyszaną sklepową, która powiedziała:
- Stefcia, bo Kacper był w sklepie, a ja dałam mu pudełka, ale na tych pudłach położyłam sobie zęby i on chyba je przyniósł do domu.
Mama wstrzymywała śmiech. I odpowiedziała:
- Słuchaj, przyniósł twoje zęby, ale ty też nie powinnaś ich kłaść gdzie popadnie. Na to jest słoiczek z wodą.
Sklepowej zrobiło się głupio, a ja słysząc z pokoju to co powiedziała mama zacząłem się chichrać jak nienormalny. Po chwili mama przyszła do pokoju po sztuczną szczękę i oddała ją sklepowej. Na szczęście nie podała nas do sądu o kradzież zębów. :-D