Może ktoś też ma takie wspomnienia?🙂
Sentymentalnie
Dom
mojego dzieciństwa
stał na wzgórzu.
Latem stoki pagórka
otulały złote łany
żyta i pszenicy,
okraszone
czerwienią maków
i bukietami polnych rumianków.
Z dołu
wyglądał
jak panna z wiankiem na głowie,
uplecionym z liści topoli, kasztanowca
i orzecha włoskiego,
ubrana w suknię z gorsetem w kolorze ceglastej czerwieni,
której dół
zdobiły
finezyjne szwy
zielonych miedz.
Dom
z dużym podwórzem,
tętniącym życiem
od brzasku
po zmrok,
gwarem
domowego ptactwa:
kur
manifestujących
krzykiem
zniesienie jajka,
siodłatych gęsi,
kaczek
narzekających kwakaniem,
gruchajacych ku sobie
gołębi,
czerwonego ze złości
indora,
perliczych
kłótni o ziarno,
i klekotem
bociana
na starej topoli.
Gwar przeplatany
od czasu
do czasu
wołaniem Krasuli
z zagrody,
owiec beczących
z nostalgią
i koni
cieszących się obrokiem.
Polski,
wiejski dom na wzgórzu
z kwaśnym,
gęstym
mlekiem do obiadu
w upalny, letni dzień.
To czas
szczęśliwych dni
u kochanych dziadków.
On na zawsze
pozostanie
najpiękniejszym obrazem
dziecięcych, beztroskich lat.
Autor