Hm... cierpienia. Ich rozmiar trudno zmierzyć. Czasem sobie myślę po co. Po co cierpieć? I kto cierpi. Ten co żyje, czy ten co jedynie myśli o życiu. O tym co było lub co będzie, a w tym czasie mija właśnie "tu i teraz", w którym można zmienić kierunek. A przecież to właśnie ta chwila jest elastyczna, plastyczna i decyduje. Wczoraj jest martwe, jutro niepewne. Dziś jest tym, co mam zawsze pod ręką. Jest moje i zależy ode mnie. Najbardziej od tego jak o nim pomyślę. Czy mu dam szansę na uśmiech, pomimo wszystko, czy nie... :)