Gdy desperacja dochodzi do głosu, zagłusza pielęgnowany rozsądek i cichą intuicję. Wygrywa prawo dżungli, a ostatnie słowo ma ten, kto najgłośniej krzyczy.
Podoba mi się Twoja interpretacja, mimo iż pisząc tę myśl, inspirowało mnie zupełnie co innego, bardziej przyziemnego. Miło, że ktoś w jednej myśli może zobaczyć głębię na swój własny sposób :)
Widzisz chodziło mi o to, że depresja nie zawsze "dochodzi do głosu". Kiedy tak się stanie, dzieje się dokładnie jak w Twojej myśli, ale czasem ludzie cierpią na depresję, a otoczenie nie zdaje sobie z tego sprawy, gdyż cierpią "po cichu". Czasem też bywa, że ktoś umiera i nikt nie zdaje sobie sprawy, że miał chorą duszę...