Azyl
Ze snu wyrywa cie dźwięk
Bezwiednie wciskasz klawisz
Kot zagląda ci w twarz
Chcesz dośnić...
Nie możesz
Jesteś spóźniony !!!
Pod stopą sierść psa czujesz
Na drzwiach się zatrzymujesz
Okno otwierasz...
Bezdźwięczne szaleństwo zapachów cię ogarnia
Mrużysz oczy...
Czajnik stawiasz i gaz odpalasz
Idziesz w świat...
Skąpany w asfaltowej rosie
Jeszcze słyszysz
Że ptaki istnieją
Pod spalinami kołując
Skąd wziął się
Ten sam krzyżowiec twego bezdroża
O tej samej porze?
Kłaniasz się ty
On tobie...
Nie znając siebie
Zaćmieniem przejrzystym poranka skalani
Każde wolności szuka
W słowach ?
Czy w obrazach?
Czas ruszyć
Zieleń płonie !!!
Skorumpowani istnieniem
Bezwiednie spoglądamy
W tatuaże w źrenicach wyryte
W dłonie w sztylety objuczone
W plecy nagie
Wolni strażnicy zagubionego fortu...
W metalowe łuski odziani
Osadzamy bezdech
Stojąc...
W słonych grzywach Fletni Pana
O wytchnienie fortu wołając...
Autor