uwielbiam, kiedy chowasz się wieczorami, przy gasnącym kominku pod swoimi powiekami
poruszając struny gitary nucisz pod nosem melodię kojącą trudy dnia
przechadzasz się uliczkami Paryża rzucając monetę kataryniarzowi by za moment ukoić skórę powiewem morskiej bryzy wyciągając dłonie ku słońcu na szycie najwyższej z gór
topisz się w akordach trzymając w małej dłoni pięciolinię życia zapisując najpiękniejsze chwile
a ja siedzę gdzieś w kącie popijając ciepła herbatę wpatrzony w Ciebie jak anioł w swe skrzydła płonę w środku po brzegi