upadkami znacząc swe dni zwątpienia krzyżem przytłoczony pytaniami bez odpowiedzi dręcząc swą duszę nieustanie żyję tuż obok i w oddali zarazem wciąż pisząc słowa niewyraźne niczym we mgle majaczące nikłe wobec ogromu istnienia tego co Jest i Być nie przestanie kamień serca kruszący bez trudu potęgą miłości bez granic przemierzając drogę cierniami usłaną błędów i słabości człowieczych rękę podaje tym co sił nie staje nie bacząc na swoje niezliczone rany odtrącany i wzgardzony trwa w postanowieniach przedwiecznej przysięgi Ojca wierny
więc wstaję nie zważając na upadków ślady bolące rany śmiertelnego ciała kolejny stawiam krok na swojej życia drodze