tak dziś realnie i mocno, że przeszłość podchodzi do gardła. a wczoraj było przyjemnie i mgliście, choć to nie te linie papilarne i kolor nieba niedobrany do rytmu krwi. wczoraj jego już nie było i miało tak zostać do jutra. Człowiek, to znaczy kobieta, chodziła po płocie rozłamanym i miała już skakać w maliny, czerwień i rozpaczliwe mijanie chwili. On jednak nie raczył się zgodzić- zapukał delikatnie w świeżo odnowione drzwi i wprowadził się do wnętrza na jutro, nie na dziś.
to nie był rozłam, przełom lub sen. to tylko niemożliwie bolesna nieskończona chwila z wczoraj, przemycona w kolejny czas.