szyfrem do mnie się zwraca ten świat
potajemnie
pozornie nieskładnie
na granicy
nerwicy serc
muszę podążać tymi przebłyskami geniuszu
marniejącymi gdzieniegdzie w szarości nieba
ku alter ego
ku wzniosłości.
lecz o co chodzi
gdzie nić łącząca ideały
więzi w niewoli
granicy nie ma
idę dalej
by zatrzeć ślady łez
sztuczności
poniewieradła widzę
tak jak umiem
postrzegam ten skrawek marny
i myśl
że jesteśmy
cokolwiek my znaczy
ofiarami
składanymi w uldze
na drodze do własnego półpiekielnego przedsionka
sobie samym.
za mądrzy na dziś
za głupi na jutro
myśląc o wczorajszym zadumaniu
w sensie alternatywnym ideowo
podążąjąc za kłamstwem
sami sobie szkodzimy
przeciwstawiamy
walczymy o wolność w niewoli
o niewolę w anarchii
zabijamy się powoli
zaniechajmy oligarchii
we wspólnej sprawie
o niepodległość ducha.