spłynęły rynsztokiem słowa tak gładko mówione ścieki kłamstw obłudnych wyznań i słowo kocham jak przekleństwo krzyczane
jak rzeka brudów krwi z pola walki popłynęła ma dusza zapluta radość twoja mojej klęski me serce miast krwi jad pompuje wstrzyknięta twoim pocałunkiem
jak meduza wzrokiem w kamień zamieniasz bym trwał jak drogowskaz dla innych by miłości z serc się wyzbyli bo ona cierpień jest przyczyną bez litości rechotem zanosząc się nad łzami
nie twe okrucieństwo nie zmieni świata zabij mnie a i tak krzyczeć będę o uczuciu które silniejsze od śmierci nadaje sens ludzkiej egzystencji a ty sama zostań już nie omamisz żadnego serca w oczach masz pustkę
spojrzyj w przyszłość ja ci ją przepowiem mimo żem nie jest wróżbitą na końcu będzie cichy pogrzeb a w kondukcie nikt nie podąży tylko cienie tych których zraniłaś
Gorzkie pocałunki jadem spływająca lawa pali krtań, w której zamarły słowa resztką sił ból zaciskasz w pięści nie tej miłości nikt nie wyrwie z twej piersi
Mocny i piękny manifest serca, które wie do kogo należy...