serce krwawi, płonie... znów ona -- kostucha. szczupłymi, chudymi palcami sięga mi do oczu zimne jej trzewia, martwe. czego chce? PRECZ! wołam PRECZ! WYNOŚ SIĘ! drżę ze strachu, o krok się cofam. lecz Ona w trwaniu uparta. łzy... płyną moje łzy... rozbijają się o czarno-białą posadzkę... czarno-białą? szarość... nie ma czerni... nie ma bieli... przecież w tym świecie zło dobro przenika... tak jak mnie... śmierć.