A ja Tobie Art., dziękuję za smoczy wpis :) Nie można wrócić dni, które minęły, lecz warto ocalić nadzieję, że jeszcze się spotkamy, wszak to oni żyją - a my umieramy. Lecz jak mówi mój przyjaciel egzorcysta - hehe, taki fach, cóż począć? :) - jeśli mam odejść w mrok, to tylko po długim, ognistym zachodzie. I tego się trzymam :) Dość więc moich smętów. Zapewne będzie czas na to przy kolejnym wierszu :)) Póki co, kawa porankowa nr 2 :)
Bardzo Ci dziękuję za wyjaśnienie. Czasami przyjeżdżając z daleka ktoś bardzo bliski bardzo blisko odchodzi bardzo daleko. W takich sytuacjach mamy wrażenie, że mogliśmy wyciągnąć rękę, kogoś złapać, umówić się wcześniej, w innym miejscu, innym środkiem transportu, w inną pogodę, pod innym niebem... ale to nieprawda. Pozostaje nadzieją, że kiedyś się wszyscy spotkamy, może na tym, czy innym moście, w dzień słoneczny, bez smutku i żalu, bez bólu i niepotrzebnych wyrzutów, bez tęsknoty i poczucia straty. Piękny wiersz.
Kochana eM., o moją tęsknotę nie pytaj czy boli bo nie wiem czy minie...
Cieszę się, że wiersz jest Ci bliski. Przyznaję, że dla mnie również. A choć istniał we mnie już wcześniej, udało mi się go wyrazić dopiero teraz, niejako na skutek współpracy z Garand'em, któremu, gdy chodzi o muzykę, odmówić nie sposób. Dało mi to okazję do powrotu w te wszystkie miejsca, bez których nie znałbym szczęścia. Ale o tym, może przy kolejnym wierszu :)
Artur, niechętnie dołączam notę biograficzną, lecz w drodze wyjątku napiszę, iż był 30 lipiec 2008 roku. Czekałem na moście pont de l'Alma - jak zawsze, gdy mój przyjaciel przylatywał z Polski. Właśnie jechał z lotniska, gdy o naszym niespotkaniu przeważył los, ponieważ w tunelu tegoż mostu, zginął tragicznie w wypadku. Był już tak blisko, a odszedł tak daleko... Ten wiersz jest niejako odzwierciedleniem mojej nadziei, że choćby w ostatni dnień istnienia świata, spotkam go właśnie tam.
Jest taki rodzaj tęsknoty, dla której nie można znaleźć ukojenia. Trudno jest się odnaleźć w znajomych miejscach, gdzie wciąż się widuje ślady, tych których już z nami tu nie ma. Rzucamy się w wir zdarzeń, by nie rozpaczać, ale pamięć serca jest nie do zdarcia.
Bardzo bliski mi wiersz, który przypomina, że każdy z nas kiedyś będzie musiał stanąć na takim moście. Dziękuję za każdą linijkę, którą wyszarpnąłeś z najgłębszych zakamarków duszy.
Ciekawe. Do przyjaciela, kogoś wyjątkowego? A może do odważnego arabskiego żołnierza, który bał się... wody po kolana? A może do taternika, który pokonał system, a nie poradził sobie z szarością i pustką po francusku? Tak, możliwe, ale czy na pewno? A może do płomienia tej, która wybrała wolność?... A może tylko niepotrzebnie szukam odpowiedzi, której przecież nie muszę znać? Jeden z trudniejszych Twoich tekstów. Pozdrawiam. :))