Muzyko! Kochanko moja! Ty jesteś jak ogień, Ile cię trzeba słuchać, by tylko ponownie, Móc oddech przywrócić. Drżą struny w całej mej głowie, Czuję, a nie myślę, bo rozrywasz mi mózgowie. Sonato piękna, co urok masz księżycowy Zagrana w cis-moll gamie! Ty co takt ósemkowy Tak nieludzki, powtarzasz z mozolnym trudem! Lecz Beethoven cię stworzył chyba cudem. Gdy raz przejrzałem swą zacną fonotekę, Pobudzony harfą i melodyjnym fletem Mogłem odnaleźć się w swym myślowym smogu I iść za ten dar podziękować Bogu. Wnet mię libertangiem obudzono, Ciszę przerwano niezmąconą. A chwilę potem pod arkadą dźwięków rozjątrzonych Jakby trzmiel przeleciał niewzruszony. Już znad jeziora łabędzie ciągną kluczem, Ja zaś kwiaty walca uczę. To przyjemność dla uszu niemała, Gdy muzyka wpierw natury posłuchała. Hołd składam muzyce - jak wszyscy wiedzą, Lecz często w przyrodzie czystsze dźwięki siedzą.
dziękuje :) próbowałam zachować formę trzynastozgłoskowca, ale samo ułożenie podobnych rymów zachowując przy tym sens i logikę było dla mnie dużym wyzwaniem ;p także.. Mickiewicz ze mnie żaden ;)