Idę do pracy Ze wzrokiem wbitym w chodnik Szarość mnie zalewa Słońce wygląda nieśmiało zza chmur Ptak poranną modlitwę śpiewa
Mijam ludzi Których nie znam Wiatr przywiał zapach chleba Z piekarni za rogiem Powierzam Ci Mój Panie Trud i znój dzisiejszego dnia I moją skromną osobę
To droga szara, smutna, ze wzrokiem wbitym w chodnik... i tylko zapach chleba każe iść do pracy. W Nim nadzieja, że stanie się coś kolorowego w zalewającej szarości... Praca dzisiaj nieczęsto daje się lubić, zwykle jest złem koniecznym, albo tylko chwilami bywa kolorowa... Ale niektórzy mają szczęście robić to, co lubią i jeszcze z tego żyć. :) Ładny wiersz. Pozdrawiam. :))