o zakompleksionym świrze, którego Chrześcijanie zwą Bogiem.
granatowy potwór pożera resztki dnia Szaleniec o nieskończoności twarzach zmienia paletę barw Ludzkie smutki zamknięte w latarniach łzawo migoczą, wyczekując DNIA gazeta w kącie płonie jak wampir za dnia, pod ostrzałem deszczu rozciąga się spazmatycznie w oddali wycie mokrego psa Bo dla Niego deszcz i cierpienie komponują świat to Ten sam świr, to ten sam, co zrzekł się zła.
Czytelnik nie musi być szczególnie dociekliwy, niekiedy jednak bywa zaborczy, i imaginuj sobie autorze, czytelnik chce wiedzieć w jakim stanie emocjonalnym pisany był ten wiersz.