Często w sobie się zatrzymuję Lecz czemu? Wcale nie pojmuję Myśli wszelakie krążą wokół Jestem ofiarą – one jak sokół rozszarpać mnie chcą boleśnie Czy to na jawie czy we śnie
Gdy tak rozmyślam o swej przeszłości Często dla siebie nie mam litości Z ust ciśnie się samokrytyka Już nic nie poradzę – zegar tyka za szybko, leci niczym ten sokół Omija wszystkich ludzi wokół
I tylko leci do mnie, tylko do mnie Jakby chciał zabrać resztki wspomnień Pojąłem wtem, że sokół jest mym bratem i chce, bym nie przejmował się złym światem ani ludźmi złymi, którzy mnie skrzywdzili Patrzeć mam w przyszłość, nie pamiętać złej chwili