Deszcz zamienił się w śnieg Płatki tańcują nad głową Dotykając twarzy znów przybierają postać wilgoci Lampa mruga zmęczona trwaniem latami w tym miejscu Kontury przejścia pomiędzy budynkami toną w ciemności Wypatruję aż do bólu twej postaci Kilka kroków w tą i kilka w druga stronę Ocean czasu Słuchem łowię każdy odgłos Śnieg jak oszalały tworzy z wiatrem teatr Już nic nie mogę dojrzeć Oczy wręcz zalepił mi biały puch Ciepło dłoni na tych, że oczach Ust dotknięcie, które niesie radość spotkania Jeszcze niczym ślepiec muszę sprawdzić Ułapić szczęście Usłyszeć głos Ja niedowiarek Pójdźmy zaraz obok lampy, która tam pozostanie samotna Dającej znaki gdzieś w dal, że już nie chce dalej tkwić w nicości Ucieknijmy od niej daleko Usiądziemy gdzieś w cieple kawiarenki Gadać będziemy cały wieczór Tak cały