Menu
Gildia Pióra na Patronite

Ostatnia batalia cz.2

PetroBlues

PetroBlues

Żołnierz stał przy ścianie, wiedział, że tuż za nią czai się wróg, wycelował pistolet w drzwi i nasłuchiwał. Nagle rozległ się potężny huk. Obudził się cały mokry od potu. Minęły już trzy miesiące a nadal, każdej nocy tamta chwila wraca i nie daje spać. Czuł zapach tamtego pomieszczenia, słyszał tamte ciche, zbliżające się kroki. Przeżywał to codziennie na nowo, ale nie mógł zmienić biegu wydarzeń. Spojrzał na zegarek, była czwarta nad ranem. Wiedział, że już nie zaśnie. Klaudia miała nocną zmianę w biurze. Kacper spał w swoim łóżeczku. Dookoła panowała cisza. Spokojna, ale przeszywająca. Powoli wciągnął swe ciało na wózek. Ciągle jeszcze miał z tym problemy, ale opanował tą czynność już na tyle dobrze, że radził sobie z nią sam. Chciało mu się pić. Udał się do kuchni, otworzył lodówkę i wyciągnął sok pomarańczowy. Łyknął zdrowo dwa razy, położył karton na kolanach, ujął obręcze kół wózka w dłonie i ruszył w stronę salonu. Zatrzymał się przy kominku. Klaudia zawsze zostawiała ułożony stosik drewna na noc. Wiedziała, że co noc jej mąż odwiedza ten kąt. Podpalił i po chwili mógł wpatrywać się w żółtopomarańczowy płomień. Ogień, to właśnie było jego życie do niedawna. W ogniu spędził wiele ciężkich chwil. Nieraz czekając długie godziny niemal w bezruchu. Przed oczyma stanęły mu te wszystkie operacje, stoczone walki, wieczory bez wypowiedzianego słowa po tym jak zginął któryś z chłopaków. Przypomniało mu się te kilka draśnięć i dwie kulki które oberwał. Obie w ramię. Wtedy wydawały mu się to tak bardzo poważne rany. Nie dopuszczał do siebie myśli że kiedyś będzie kaleką. Wiedział, że może zginąć, ale jakoś nie przeszło mu przez myśl, że może stać się to, co się stało. Długo jeszcze wpatrywał się w płomień. Nawet nie zauważył kiedy zasnął.

Klaudia obudziła go pocałunkiem w czoło rano, gdy wróciła z pracy. Uśmiechnął się tylko.
- Co chcesz na śniadanie kotku? – zapytała.
- Kładź się spać Klauduś, na pewno jesteś zmęczona po nocce. Poradzę sobie. Nie jestem jakoś bardzo głodny, zrobię sobie kanapki.
Kobieta pocałowała go w policzek i udała się na górę, do sypialni. Widział jak dla niego się starała. Nienawidził się za to, że jest tak słaby, że nie może dać jej w zamian czegoś więcej. Wiedział jednak równocześnie, że robi wszystko by ona była szczęśliwa. Dla tej kobiety i synka zrobiłby wszystko. Starał się by wiedzieli jak bardzo ich kocha. Wszystko to wydawało mu się jednak tak bardzo marne przy tym co oni dawali jemu. Dzięki nim miał chęć do życia, motywację, myślał nawet o jakiejś lekkiej pracy za jakiś czas gdy już w pełni dojdzie do siebie. Tylko gdzie przyjmą kalekę? Tym bardziej w Polsce. W tym kraju to nie będzie łatwe. Klaudia oczywiście stanowczo protestuje przeciw jakimkolwiek planom tego typu, ale siedząc w domu siedem dni w tygodniu można oszaleć.
Około dziewiątej udał się do pokoiku Kacpra, chłopiec już nie spał, bawił się klockami.
- Cześć tata – zawołał wesoło na widok Marka.
- Cześć synku, przywitasz się z tatusiem?
Podbiegł do Marka, stanął obok wózka i wyciągnął w górę rączki tak, jak to robią dzieci gdy chcą by wziąć je na ręce. Chwycił syna, uniósł i przytulił do siebie. Ten objął ojca za szyję i ścisnął delikatnie. Po chwili postawił syna z powrotem na podłogę, a on wrócił do zabawy. Jak na trzylatka był bardzo bystry. Ślicznie mówił, czasem tylko zacinał się, gdy rozpędził się opowiadając z wielkimi emocjami jakąś swoją dziecięcą historię. Szybko przyzwyczaił się do Marka. Tylko kilka dni na początku traktował go nieufnie. Ale więź ojca i syna zwyciężyła. Kacperek mimo, że tylko kilka razy widział wcześniej swego ojca i nie pamiętał go, pokochał gorącą, bezinteresowną miłością tak, jak potrafią kochać tylko dzieci. Mężczyzna poobserwował jeszcze kilka chwil chłopca, po czym ruszył w stronę telewizora. Zawsze ustawiał się tak by oglądając mieć równocześnie malca na oku. Włączył pierwszy lepszy kanał i trafił na wiadomości. Jak na ironię leciała akurat relacja z ostatnich wydarzeń z Iraku. Słowa, które po chwili wypowiedział spiker wprawiły go w osłupienie:

„Dziś w nocy zginął kolejny polski żołnierz w okolicach Bagdadu. Roman Kanarzycki został zastrzelony podczas niespodziewanego nocnego ataku irackich partyzantów na polski obóz stacjonujący kilka kilometrów od tamtejszej stolicy…”

Marek nie był wstanie dalej słuchać, wyłączył i cisnął pilot na tapczan.
- Niech to wszyscy diabli… - szepnął pod nosem przez zaciśnięte zęby – ilu jeszcze? No ilu…?
Przed oczami stanęły mu twarze kilku jego poległych przyjaciół. Nie znał tego żołnierza, który poległ teraz, ale bolało tak jak za każdym razem, gdy umierał któryś z tamtych wspaniałych mężczyzn. Wszyscy zostawili żonę, dzieci, lub co najmniej dziewczynę. Emocje wzięły górę. Twarz zalały mu strumienie gorzkich łez. Wszystkie wspomnienia zaczęły wracać. Jedno po drugim. Mimo spokojnego początku ten dzień nie był udany. Do samego wieczora głos spikera z telewizji dźwięczał mu w uszach, nie dając ani chwili spokoju.

48 115 wyświetleń
592 teksty
92 obserwujących
  • WilceeQ`

    6 January 2012, 17:17

    Tak się nie robi- wiem, ale mam to gdzieś.
    Poza tym, każda z części coraz mocniej uderza, a wyobrażenia stają mi przed oczami, jestem dziś twarda, gdyby nie to, pewnie bym zwinęła się w kulkę na łóżku...

  • Albert Jarus

    10 December 2011, 10:35

    Fajnie się czyta opisy w Twoim wykonaniu. Tematyka jakby to ująć... urzekająca i ładna.