Menu
Gildia Pióra na Patronite

KOS

fyrfle

fyrfle

W ostatni dzień wiosny, a w pierwszy dzień lata skończył się sezon godowy, więc kos rezydujący stale na dachach i drzewach ogrodu państwa J mógł trochę odpocząć i rozejrzeć się dookoła, nacieszyć się pięknem, popatrzyć na toczące się dookoła życie. Nie musiał już całymi dniami układać w głowie wymyślnych arii i potem o zmierzchu wyśpiewywać jej dla swojej ukochanej, aby ta była z nim i nie puściła go w trąbę, czy raczej poszła za dziobem atrakcyjniejszego skrzydlatego śpiewaka z rodziny drozdów, któremu to znudziła się dotychczasowa partnerka lub został porzucony dla powabniejszych serenad, któregoś z młodziaków, co to wykluły się późnym latem ubiegłego roku i teraz usilnie zabiegają o swoje love story, a że sezon mija to już żoną bliźniego nie pogardzą, byleby jakoś zaistniały ich geny.

Kos nasz śpiewał przepięknie, to też kolejne pokolenie jego potomstwa jest wysiadywane aktualnie przez szaropiórą ptaszkę, oczarowaną wciąż jego śpiewem i instynktem macierzyńskim, a on postanowił przysiąść na kominie i wreszcie rozejrzeć się, dostrzec piękno pod nim roztaczających się sadów i rabat kwietnych.

Patrzył sobie spokojnie teraz na ogród sąsiedniej posesji i dostrzegł od razu lazurowe piękno kwiatu ostróżki, który to rozkrzewiał się na kilkanaście ramion, które rozchodziły się we wszystkich kierunkach, a główny niczym grubą kocią kitą pią się ponad wysokość kutego płotu. Zaiste cudny to widok, który pamiętał jeszcze z jeszcze z ubiegłego roku, ale był pewien, że w tym roku ostróżka kwitnie jeszcze intensywniej, jest większa, a tym samym roztaczane przez nią piękno jest o wiele bardziej zachwycające, niż tamto z ubiegłego roku. Aż chwilę z doznanej radości zaimprowizował pieśń pochwalną na cześć cudności jaką jest ten kwiat przemycający niebiańskie klimaty do ziemskiego świata.

Trudno mu było oderwać oczy od tego zniewalającego piękna, ale powoli uspokajał wzruszenie i emocje, żeby przenieść wzrok na kolejny łan piękna rosnący krok za majestatyczną ostróżką, a były nim kwitnące kielich lilii - jedne bielą, drugie żółcią, trzecie łososiem, czwarte bordem, wreszcie piąte skrzyżowaniem czerwieni z różem i chyba jeszcze pomarańczą. Właśnie zaczął kropić deszcz, więc kielichy zaczęły się pokrywać perłami wody, które mocno lśniły w promieniach słońca, które wciąż dochodziły do kwiatów od południa, gdzie jeszcze chmur nie było, więc słońce swobodnie docierało ze swoim światłem i ciepłem pod deszczowe chmury, które powoli wypełniały nieboskłon maszerując ciemnogranatowymi pofalowanymi zagonami od Skrzycznego i Matyski. Lilie były urzekające, więc znowu mimowolnie kosowi wyrwał się melodyjny dytyramb na ich cześć. Przerwał go dopiero wtedy, gdy zobaczył jak spod starego spróchniałego korzenia po owocowym drzewie wygląda na świat ogromna i apetyczna rosówka. Zaraz zleciał na pień jeden z jego synów i po chwili chwycił dziobem za pierścienie dżdżownicy chcąc ją wyciągnąć z ziemi.Uczynił to z łakomstwa i z powodu małego doświadczenia zbyt wcześnie, powinien był chwilę zaczekać aż ta wysunie większość swojego ciała z gleby, więc teraz napinał się bardzo usiłują wyciągnąć całość smakołyku spod korzenia. Niestety rosówka nie odpuszczała i stawała się coraz bardziej zdecydowana w swoim oporze, że ciało jej rozciągało się i chudło w oczach, więc moment i strzeliło jak gumka w majtkach teściowej celebrytki i tylko kilkanaście pierścieni zostało w dziobie młodego kosa, a reszta wstrzeliła się z powrotem między korzenie niegdyś owocującego drzewa mirabelki. Młody kos był i tak zadowolony i szczęśliwy odfrunął na gałąź jodły koreańskiej.

Stary kos wrócił do zachwycania się tym co dzieje się na rabacie kwiatowej i utkwił wzrok w krzewie róży, który kwitnął teraz na jednej z łodyg czworgiem kwiatów, które akurat były w optimum swojego kwitnienia, a więc były największe, najbujniejsze i najbardziej ich płatki były pofałdowane, czyli był najkształtniejsze w tej fazie swojego rozwoju, więc poderwał się do lotu i sfrunął, przysiadł na kutym płocie i dał się przeszyć zapachowi kwiatów róż, a był on przesłodyczą dla jego nozdrzy. Przymknął oczy i pozwolił się kołysać nutom różanego aromatu. Chwilę trwało zanim przezwyciężył podchmielenie i otwarł oczy. Przefrunął na słupek płotu i rozglądał się za kolejnymi enklawami kwietnego piękna. Oczywiście długo nie musiał szukać, bo przed nim rozciągała się łacha pomarańczowości, która aż raziła swoim lśnieniem wywołanym przez ogień kwiatów, podsycany przez spływającą po płatkach przeźroczystą wodę, która podświetlana była przez nadal mocne promienie słońca z południa nieboskłonu, który wciąż bronił się przed szarżami chmurnego wędrowca, który krok po kroku postępował gasząc radosne oblicze dnia.

Nagle w okolice kosa z sąsiedniego dachu sfrunęła pliszka górska i coś radosnie wykrzykiwała pod dziobem i wkrótce wszystko stało się jasnym. Zainteresowała się miejscem gdzie pająk rozpostarł wielką pajęczynę, między słupkiem ogrodzenia, a ramionami kwiatu ostróżki. W pajęczynę wpadły dwie swoją drogą piękne muchy. Pierwsza miała tułów i odwłok w świecącym błękicie, a druga lśniła jasną zielenią. Pliszka szybszymi od mgnienia oka ruchami wyłuskała muchy z pajęczyny i odfrunęła w kierunku sadu państwa J.

Dzieje się oj dzieje pomyślał kos i dalej przepatrywał rabatę za kolorowością kwiatów i sycił się ich pięknem, a więc teraz wbił wzrok w dwunastoramienny kwiat - świecznik niby płonący cytrynowymi odcieniami żółci - była to lwia paszcza, która wytrzymała zimowe mrozy i z wiosną wypuściła ów tuzn kwietnych łodyg, które teraz emanują w przestrzeń swoim pięknem, pięknem o którym wiedzą, to teżz stoją dumne jak panny mądre, które wiedzą, że oblubieniec przyjdzie - ba, że oblubieńców będzie radosny i podniecony legion.

Się dzieje - pomyślał kos. Cieszył się teraz ze swojego życia. Był szczęśliwym rodzicem, bardzo dobrym mężem i rewelacyjnym kochankiem dla swojej oblubienicy, który jeszcze korzystał z niesamowitych możliwości obcowania z pięknem, które dawało mu życie w beskidzkich ogrodach.

297 757 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!