Menu
Gildia Pióra na Patronite

W pytaniach brzmi nie tylko odpowiedź

Gaia

Gaia

- Wiesz, mamy dwa wyjścia. Pojedziemy na dworzec tramwajem, albo przejdziemy się spacerkiem. Co ty na to? - rzucił propozycję w przepastną czeluść zamykanej walizy. Obok stały już dwie, gotowe do wyjścia podręczne torby. Oraz reklamówka.

- Z tymi bagażami po śniegu? Spacerek?- oczami wyobraźni zobaczyłam siebie w roli objuczonego konia, ciągnącego w pocie czoła swoją malinową i skądinąd ulubioną walizkę.
- To przecież tylko dwa przystanki. No i ... ruch jest wskazany. Okey? - Z zadowoleniem dopiął wreszcie swój bagaż. Skądinąd jakby podręczny.
- Dobrze. Skoro chcesz, niech będzie spacerek - westchnęłam, pogodzona z rolą wałacha albo osła, jak komu wygodniej zobaczyć.
- Super! - uśmiechnął się szeroko z miną podekscytowanego dziecka.

Na ulicach zagościł mrok, skrząc się blaskiem latarni w świeżym śniegowym puchu. Było zupełnie bajkowo. No może prawie. Gdyby nie bagaż. Z tęsknotą w oczach żegnałam, mijające nas tramwaje. Znikały za kolejnym rogiem w radosnych zgrzytach. A walizka zaczęła wariować. Tu się zaryła. Tam ciągnęła rękę jak gumę. Chwilami bałam się, że pęknie z trzaskiem. Znaczy ręka. I tylko czekałam aż zobaczę własną dłoń oddzieloną od reszty ciała, ale zaciśniętą w skurczu na uchwycie.
- Jeśli chcesz, to wezmę twoją walizę - usłyszałam jego słowa przez chmurę własnych myśli. Dobiegała do mnie jak w zwolnionym filmie. Coś jak: Jeeeeśliiii chceeeeeesz, toooooo weeeeeeeezmę twoją walizkę.
- Nie, poradzę sobie sama - usłyszałam siebie. Coś jak szczeknięcie, że bez łaski. Bo przecież ja taka dzielna jestem. I takie tam.
- Jesteś pewna? - w pytaniu zadrgało rozbawienie. Usłyszałam je tak wyraźnie, że jeszcze bardziej zawzięłam się w sobie.
- Jestem – warknęłam przez zaciśnięte zęby. Choćby nie wiem co, nie oddam mu tej walizy - pomyślałam. Bo po co się pyta? Jakby nie było widać, że to cholernie ciężkie. Że wyłażę ze skóry by pokonać śnieg. I co z tego że na kółkach ta waliza. Skoro śnieg się muli i mieli, jakbym po plaży próbowała jeździć na wrotkach. Nie ma wyobraźni, czy co? A w ogóle, to przecież facet powinien się domyślić i po prostu wziąć na siebie to co ciężkie. Powinien. A ten się jeszcze pyta…
- Ależ tu pięknie Miśku. Tylko popatrz, jaka nieskazitelna sceneria – rozglądał się po parku z wyraźnym zachwytem w oczach.
- Yhm– mruknęłam złowieszczo, a kołowrotek myśli uczynnie podsuwał skojarzenia. Misiek ciągnie swój wózek, zaraz zaryje zębiskami w beton i skazi scenerię jak z bajki, bo go trafi szlak. Jak to jest, że skądinąd inteligentny facet jest taki mało zdecydowany. Dlaczego mnie to tak wkurza? Dlaczego zgodziłam się na ten cholerny spacer? Przecież wiedziałam co mnie czeka. Ha…wiedziałam? Skąd? A w ogóle to jestem zmęczona. Chce mi się spać. Cholera, nie mam już siły!! A do tego dworca jeszcze 400 metrów!!! Czterysta kroków!!! O mater…..
- Co tak zamilkłaś?- budzi mnie jego pytanie. I co ja mam mu odpowiedzieć? No co??
- Jestem zła! Wkurzam się! – strzelam bez wahania, bo to jedyne co mogę uczciwie stwierdzić.
- Wkurzasz się? Na kogo? Na mnie czy na siebie?- wyczuwam, ze to pytanie ma mnie zastanowić.
- No wkurzam się i tyle! – chcę uciąć tę rozmowę. Nie chcę się temu przyglądać, znów analizować w nieskończoność. Chcę uciec.
- Więc chcesz być wkurzona? Ale po co? – czuję, że jeszcze chwila, a jak mu puszczę wiązkę, to nie wiem czy uradzi. Nie teraz, teraz nie mogę powiedzieć o co mi chodzi, bo emocje wyzwolą taki potok językowy, że sama nie będę wiedziała co powiedziałam, a czego nie powiedziałam i jaką miałam intencję.
- Nie wiem. Muszę to przemyśleć – próbuję dać sobie czas.
- Acha – w jego głosie słyszę zadumę.
Idziemy w tym śniegu. On łatwo, ja się ślizgam, potykam, szarpię z walizką. No, jest uroczo. Cisza się przeciąga. Jakoś tak złośliwie i głucho. Zaczyna mi przeszkadzać. Pęcznieje jak wrzód. Czuję, że nie umiem tego odkręcić. Ani w tył, ani w przód, ani w żadnym kierunku. Więc prę naprzód z tą cholerną walizą, skądinąd ulubioną, błagając w myślach dworzec, aby już był…

- Wiesz, zdziwiłem się, że nie chcesz mojej pomocy w targaniu tobołów. Ale uważam, że każdy ma prawo decydować co chce, a czego nie. Wybrałaś. A potem miałem wrażenie, że pojawiła się między nami jakaś lodowata obcość. Jest mi z tym źle. Co zrobiłem nie tak? – jego głos jest smutny. Nie patrzę na niego. Nie mogę spojrzeć mu w oczy. Coś mnie przed tym powstrzymuje. W cieple kawiarni czuję schodzące napięcie. Aromat kawy pieści obietnicą. Oczy wypatrują słodyczy. Ciekawe czy tu mają ciasto czekoladowe? – myślę w tej ciszy wyczekującej na moją odpowiedź. Przecież ja tak naprawdę nie lubię słodyczy. Ale teraz, dziś potrzebuję ciasta czekoladowego. Koniecznie zaraz. I dalej milczę.
- Hm… A może to mój błąd, że nie słuchałem uważnie. Mogliśmy jechać przecież tramwajem – słyszę jak ciągnie ten swój analityczny monolog. I nie mam siły ani ochoty otwierać ust.

- Więc co państwu podać do kawy- kelnerka uśmiecha się zachęcająco, wskazując na sernik z wiśniami. Kręcę przecząco głową. I rzucam jednym tchem – ciasto czekoladowe - jakbym miała za chwilę umrzeć, gdyby okazało się, że go brak. Jednak jest. Uff, będę żyła – oddycham z ulgą.

I nagle widzę siebie jako lodowego sopla, sterczącego wyzywająco, pośród ciepła. Pochylona kelnerka i ty, cierpliwie czekający na odpowiedź. Dopiero teraz zauważam, że rozcierasz moje dłonie, bo ciągle marzną. Nawet w rękawiczkach. Rozcierasz i patrzysz pytająco. Nie popędzasz. Co mogę ci powiedzieć? I jak to zrobić?
Uświadamiam sobie nagle, że to mój schemat, moje wyobrażenie męskości mną powozi. Że facet powinien być taki a taki w określonych sytuacjach. A ty odbiegasz od tego schematu i to mnie wkurza. Więc jak to ze mną właściwie jest? Chcę czegoś, ale nie mówię, bo ty powinieneś wiedzieć. A niby skąd? Z drugiej strony przecież mnie pytałeś, czy chcę pomocy. Nie wiedzieć czemu stanęły mi przed oczami obrazy, kiedy wyraziłam zgodę na pomoc faceta. Na przykład w pociągu przy bagażu. Jakże często odmawiałam i potem sama stękałam wrzucając na półkę toboły. A jeszcze potem byłam zła. Ale też zdarzały się sytuacje, gdy pozwalałam sobie pomóc. Na czym polegała różnica? Kiedy pozwalałam?...
- Potrzebuję więcej zdecydowania z twojej strony – słyszę własna odpowiedź.
- Zdecydowania? Jak to rozumieć? – pytasz zaskoczony, bo przecież masz silne przekonanie, że każdemu człowiekowi potrzebna jest przestrzeń do decydowania o sobie. Co jest dla niego ważne i potrzebne.
- Myślę, że pytanie jest ważne. Jeśli pytasz o toboły, „chcesz czy nie…?” – to zawsze odruchowo odpowiem „nie” i będzie mnie to potem kosztowało. A i Ciebie także.
- Więc jak mam zapytać, byś się zgodziła na pomoc ? – zamyślasz się nad tym moim światem, ale jakoś tak troskliwie, że znowu chcę widzieć twoje oczy i zaczynam gadać o wszystkich myślach, które mnie napadły po drodze. Odtajałam.
- Okey, już wiem… Mogę ci pomóc? – patrzysz z diabelskim uśmiechem na czekoladowe ciasto.

-

24 296 wyświetleń
527 tekstów
51 obserwujących
  • 5 May 2014, 22:22

    Fyrfle ( nawiasem mówiąc świetny nick;)
    dobry materiał na aforyzm: "Człek jest skomplikowany, że nawet nie potrzebuje drugiego człowieka by sobie namotać w życiu"
    A Gaia cudnie prawi- mądra istota:)
    Pozdrawiam Was

  • fyrfle

    5 May 2014, 21:28

    Cudnie prawisz!

  • Gaia

    5 May 2014, 21:26

    Olala, patrzysz w przyszłość odległą, a nie wiesz co za następnym zakrętem. Hm.... Rób to, co lubisz. Każdy krok niech sprawia Ci radość i daje wewnętrzny spokój. Działaj. Sens znajdzie Cię sam, gdy przestaniesz go szukać.
    :)

  • fyrfle

    5 May 2014, 21:19

    Tak se filozofuje, że nawet jeśli zyskam bogactwo, miłość, szczęście, to w ostatecznym rachunku komu to potrzebne? No nawet jesli to wszystko dam ludzkości, to jaki to ma sens i czy w ogóle?

  • Gaia

    5 May 2014, 21:15

    Masz doła Fyrflu, że nic od życia nie chcesz? Czy co?

  • fyrfle

    5 May 2014, 21:10

    Tak , Człek jest skomplikowany, że nawet nie potrzebuje drugiego człowieka by sobie namotać w życiu.No ale cóż? Nic to. Trzeba dorzucać węgla do tego parowozu zwanego człowiekiem i życiem i jechać, ale coraz częściej pytam: PO CO???

  • Gaia

    4 May 2014, 09:17

    Można być dzieckiem do końca swoich dni. I to jest cenne by nie stracić ciekawości i chęci poznania. Ale być tylko dzieciakiem kapryśnym, to już zupełnie inna bajka...
    Dzięki za ten obszerny komentarz, którym trafnie podsumowałaś istotę rzeczy.
    Pozdrawiam :)

  • 3 May 2014, 07:17

    A ja widzę dwa dzieciaki jak próbują zawiązać supeł z dwóch sznurków- przy czym ona uważa, że on się powinien domyślić że jej "nie" znaczy "tak".
    Odwieczny problem w relacjach damsko-męskich, na który zwróciłaś uwagę- problemem jest sposób postrzegania drugiego człowieka przez pryzmat dotychczasowych doświadczeń własnych a także tych wynikających z obserwacji otoczenia. Pierwszym i najważniejszym kryterium są nasi rodzice, których obserwacja buduje w nas obraz partnera idealnego lub takiego jaki jesteśmy skłonni uznać za ideał.
    Czasami wtłoczeni w jakieś [...]

  • Gaia

    4 February 2014, 11:21

    Haha ... Plaskacza powiadasz, albo zacałowanie :D No dobre to jest. Dobre :))

    Hm.. a na poważnie niektórzy faktycznie chcą czasu na uzasadnienie swojego błędu czy braku reakcji, ale są i tacy którzy chcą coś zrozumieć po fakcie, by mieć wniosek na przyszłość i robić coś inaczej. Kiedyś przeczytałam takie zdanie, że najgorszym przewinieniem wobec siebie jest nic nie robić, niż zrobić nawet źle. Wartością jest działanie, jednak nigdy nie jest tak, ze nie ma ono znaczenia dla osób bliskich i otoczenia. Więc może warto choć trochę rozważyć za i przeciw. No chyba że w grę wchodzi ludzkie życie lub zdrowie, tam trzeba działać w obronie natychmiast. Tak myślę, że po pierwsze nie szkodzić.. jest ważną zasadą w życiu.
    :)

  • fyrfle

    3 February 2014, 17:12

    Chodzi o to, że dałaś mi do myślenia, a przypuszczam, że wielu się będzie wpieniało, twój tekst czytając. Niech mowa wasz będzie,,, no i ja się z Nim zgadzam. Czytałem nie dawno jedną z książek M, Musierowicz, gdzie od dwojga zdawałoby się mądrych ludzi sytuacja wymaga, prostego, zdecydowanego działania,a jedno z nich mówi:- siądźmy, wypijmy herbatę , przemyślmy! Zastanowienie niektórym ludziom potrzebne jest do usprawiedliwienia swoich błędów, dlatego ja na miejscu Twojej bohaterki strzelił bym go z plaskacza, albo demonstracyjnie zaczął całować , ot kloszarda! Jeśli tego by nie zrozumiał, no to...