Menu
Gildia Pióra na Patronite

OPOWIADANIE DLA TERAPEUTKI CZ.12

fyrfle

fyrfle

- Tak, oczywiście - myślę o tym od dawna, ale w pani przypadku,uczynię to jak zgodzi się pani, a dobrze to przemyślałem, żebyśmy pili sobie - ja z pani waginy, a pani z mojego penisa, nim wymienimy się tradycyjnie imionami.

- Pozwoli pan, że się z tym prześpię.
- Pewnie, ze pozwolę.
Po kilku dniach Ania, przy wspólnym obiedzie załogi "Dolnego Śląska", specjalnie usiadła przy Witku i cicho powiedziała do niego:
- Zapraszam pana do hotelu i spa w Szklarskiej Porębie w ten wekend - wiem, że ma pan aż trzy dni wolnego i najwyższy więc czas na bruderszaft.
- Niechaj się stanie pani Anno.
W piątek wsiedli do pociągu relacji Warszawa - Szklarska Poręba Górna i około godziny dziesiątej przyjechali do kurortu. Taksówką podjechali do hotelu, którego właścicielami byli przyjaciele ich chlebodawców, a gdy znaleźli się do pokoju Ania powiedziała:
- Nie czekajmy już dłużej by mówić sobie po imieniu. A Witek odpowiedział:
- Pora na my. - a potem tak jak nakreślił to Witek - celebrowali wzajemne rozbieranie i spokojnie zassali się, ułożeni w liczbę 69. Potem nie opuszczali hotelu do wtorku - kochali się, smakowali siebie i opowiadali sobie swoje pokręcone dzieciństwa, nabierając zaufania i rozumiejąc.
- Wiesz, że raczej nie będę chciała mieć dzieci.
- A wiesz, że ja też.
- Czuję niechęć...wręcz wstręt.
- A ja...? Niechęć...Niemoc...
- Za to czuję apetyt na życie piękne, pełne radości, przestrzeni, przygody...
- Jestem więc taki jak ty.
- Ale gdy zechcesz odejść, to odejdź - nie będziesz moją własnością.
- Ty też masz wolność, ale wiele już przecież tak naprawdę godzin, idących w doby, przedyskutowałem z Tobą na różne tematy i czuję, że będziemy razem długo, długo.
Z pomocą swoich przyjaciół - właścicieli hotelu, w którym mieszkali,wybudowali dom niedaleko od "Dolnego Śląska. Jakiś czas później ich przyjaciółka - wychowanka tego samego domu dziecka, z którego wyszedł Witek, założyła stowarzyszenie i zorganizowała młodzieżowy ośrodek wychowawczy, w pewnym starym i wtedy zaniedbanym poniemieckim pałacu, który stał pusty, bo po Niemcach znajdowała się w nim administracja kombinatu państwowych gospodarstw rolnych. Ta przyjaciółka poprosiła Anię, aby była intendentką i zarazem kierowniczką kuchni , ale też jej dobrym duchem, bo według niej atmosfera w kuchni ma wpływ na smak posiłków i ich dobroczynność dla organizmu. Ania przedyskutowała ten projekt ze swoimi pracodawcami, ale oni wręcz namawiali ją by skorzystała z propozycji przyjaciółki, widząc w tym projekcie po prostu dobro.

Koniec cz.12

297 751 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!