Menu
Gildia Pióra na Patronite

Jestem Layla.

Nölle

Nazywam się Layla. Mam dwadzieścia lat. I pochodzę z Iraku.

Jestem Layla. I uciekam.

Jestem Layla. Urodziłam się w Piekle.

***
Paliłam papierosa przyglądając się Alemu z daleka. W jego oczach widziałam ból. Dwie zionące pustką dziury, które patrzyły tępo przed siebie. Na gruzy i brud. Widziałam Alego z białą twarzą, mimo tego, że nie mył się od kilku dni, widziałam Alego we łzach, choć on sam nigdy by się do tego nie przyznał.

Zaciągnęłam się po raz ostatni i wyrzuciłam niedopałek na podłogę. Szłam. Ali patrzył. A ja szłam. Nie chciałam tego. Chciałam być jak najdalej od jego bólu. Nic mnie on nie obchodził. Tutaj każdy ma własne cierpienie, własny ból do ujarzmienia. W Iraku każdy ma łzy tylko na własność. Opłakując innych nie byłoby czasu na uśmiech.

Mimo to moje stopy stawiały kolejne kroki ku Alemu. Byłam ciekawa po co tam idę. Co powiem kiedy stanę przed nim i zobaczę tą ciemność, tą pociągłą, wychudzoną twarz? Zwalniałam. Moje ręce zaczęły się trząść. Broda zadrgała mimowolnie. W gardle dławiły mnie łzy.

Ali. To tylko Ali. Ten sam Ali, którego znam od dzieciństwa. Ten Ali, który nie poddawał się, nie osiadał na swojej bezradności i bólu. To Ali, który szedł mimo wszystko, mimo upału i choroby.

Ale tego Alego nie ma. Gdzie jest mój Ali? I czy kiedykolwiek był Mój? Patrzyliśmy na siebie. Podchodziłam bliżej. Zdarte podeszwy nie chroniły mnie od kamieni, od gruzów. Chciałam wejść w pustkę jego oczu, wejść głębiej, poczuć bicie jego serca. Chciałam się zgubić w korytarzach jego myśli. Ale on nie był mój.

Layla. On nie jest twój.

Przestałam iść. Oczy zaszły mi łzami. Ali. Ali był Hany. Ali był z Haną i bez Hany tylko Hany. Nieważne, że już jej nie ma. On nadal do niej należał. Nie do Ciebie. Layla, pamiętaj. On nie będzie Twój. Uszanuj to.

Spojrzałam na niego obco. Nie tak jak zwykłam patrzeć. Spojrzałam na niego nie tak jak się patrzy na przyjaciela. Spojrzałam na niego ze współczuciem. On to zrozumiał. Zrozumiał wszystko. Coś się zmieniło.

Wszystko.

Chciałam mu powiedzieć, że jest mi przykro. Ale on nie chciał tego. Nie chciał słyszeć tych pustych słów. Przykro mi. Czy to coś zmieni? Czy Hana znów będzie tuż obok niego, szczęśliwa .. i żywa ? Te słowa są jak dym. Tylko duszą i brudzą.

Chciałam go objąć. Ale to nie moich ramion chciał. Nie mojego oddechu na policzku. On chciał być Hany. Mimo to, że ona nie żyła. Mimo to, że granat trafił w jej stopy, rozrywając ją i jego na pół. Mimo, że jej krew nadal tkwiła na chodnikach Bagdadu.

Mimo wszystko, on chciał być jej.

Było trzydzieści dwa stopnie. Było zimno. Między nami wiał chłód. Próbowałam otworzyć usta. Ale on zrobił to pierwszy.

- Wiesz, Layla, Hana była w ciąży. W jej brzuchu było coś naprawdę dla mnie cennego. A teraz nie mam ani jej, ani tego skarbu. Czasami patrzę na Ciebie i myślę, że jesteś moim Słońcem. Ty dla mnie nie zachodzisz. A Hana? Hana była ogniem. Spaliła się.

Oczy zeszkliły mi się, ale po policzku nie poleciała żadna łza. Spojrzałam na mnie ze smutnym uśmiechem.

- Wszyscy mówią, że to Amerykanie. Wszyscy. Ale ja widziałem ich mundury. Przecież to nasi ją zabili. Zabili ich. Moje dwa skarby. - głos mu się złamał. Schował twarz w dłonie. - I,Layla, naprawdę chciałbym ich nienawidzić. Chciałbym ich nienawidzić ślepo i z determinacją. Ale nie potrafię. To był wypadek. To byłe jeden wielki wypadek. Po prostu Bóg zamknął oczy.

Ali płakał. Chciałam go objąć, ale przestraszyłam się jego bólu. Był namacalny, nawet stojąc niemalże metr od niego czułam jak mnie przenika, jak mnie ogarnia, jak mnie dusi. Chciałam uciec od tego piekła. Chciałabym wreszcie poczuć, co to jest dobro.

Skierowaliśmy na siebie swoje twarze. Słońce zachodziło, a jego promienienie padało na nasze policzki, srebrząc łzy. Uśmiechnął się słabo. A dołeczki w jego policzkach pogłębiły się.

- Gdyby Hana ... - zawahał się – gdyby to była dziewczynka nazwalibyśmy ją Layla. Miałaby ciemne, kręcone włosy. Chciałbym, żeby miała włosy takie jak Ty. I Twój uśmiech. Czarne jak noc włosy i jasny jak Słońce uśmiech. Byłaby dla mnie wszystkim, wiesz Layla? - spojrzała na mnie jak człowiek, który nie ma powodu do życia. Nie ma nic.

Milczałam. Nie potrafiłam wypowiedzieć żadnego właściwego słowa. Stałam wmurowana. Bezsilna. Przestraszona. Wiedziałam, że czeka aż coś powiem. Otworzyłam kilka razy usta, ale żaden dźwięk nie wydostał się z mojego gardła. Ujęłam delikatnie jego dłoń.

- Dziękuję, Layla. Dziękuję. - wyszeptał i pocałował mnie we włosy. Wstaliśmy i trzymając się za ręce szliśmy, oboje wiedząc, że to nie moją dłoń chciał trzymać.

18 033 wyświetlenia
262 teksty
63 obserwujących
  • 27 October 2012, 21:23

    Dziękuję dziewczyny ... pozdrawiam;))

  • CzerwonaJakKrew

    27 October 2012, 21:10

    Irak to cmentarz….. Bez życia… A tylko on z prawdziwym życiem…… Taki paradoks życia… Paradoks wojny…..

  • 27 October 2012, 17:36

    Po prostu Bóg zamknął oczy.

    Gdybym czytała to na głos, w tym momencie głos by mi zadrżał. Tak tylko oczy mi się zeszkliły. Tylko. Aż.
    Trudno przejść obojętnie.

  • 27 October 2012, 00:08

    Nie, naprawdę żadnej inspiracji ... żadnej konkretnej ...

    może nie chodziło mi o samą nieodwzajemnioną miłość ... tylko o to, że potrzebujemy siebie obok w cierpieniu ...
    ... że Irak to cmentarz ...

  • CzerwonaJakKrew

    27 October 2012, 00:01

    Nie,nie... Po prostu ten sam motyw... Dziewczyny,która umarła,nosząc w sobie dziecko. I jej siostra i chłopak próbują zapełnić pustkę... Chociaż tak wcale nie miało być...
    Ale książka zupełnie inna i Twój tekst również... Jedyne w swoim rodzaju...

  • 26 October 2012, 23:34

    Ojejku, nie sądzę, żebym inspirowała się jakąkolwiek książką ...

    a co, Lauro, czytałaś już coś takiego ?

  • CzerwonaJakKrew

    26 October 2012, 23:29

    Pięknie... I co ja mam napisać... Nic innego... Nie mogę... Bo i słów brak...
    Tylko jeszcze powiedz, czy jakaś inspiracja pewną książką czy to zbieg okoliczności? :)) (nie chodzi mi o plagiat czy cokolwiek, lecz to moja czysta ciekawość)

    Pozdrawiam,
    Czerwona