Menu
Gildia Pióra na Patronite

Odnaleźć...Siebie

Julka 10

Julka 10

część X.

Spacer pośród łąk, gdzie ptaki śpiewem witały nadchodzącą wiosnę, a cisza grała na wietrze ukoił nerwy Izabel.
Zbyt wiele wydarzyło się w ciągu ostatnich miesięcy. Nagromadzone emocje, niedomówienia, które budziły w sercu niepokój sprawiły, że gubiła się w swoich decyzjach, w pracy wszystko odkładała na jutro.
Miała tyle swoich niepoukładanych spraw, a jeszcze Ewa, Irina, Oleg...
- Chyba powinnam z tym skończyć?
Pomyślała przez chwilę kierując wzrok ku błękitnym obłokom i pięknie święcącym tego dnia promieniom słońca.

Ciągle pomagała innym, żyła w biegu ich problemami, nie szczędząc czasu, sił, środków. Oddawała całą siebie aby ukoić czyjś ból, cierpienie i nawet nie zauważyła kiedy, dlaczego pogubiła swoje życie oraz najważniejszą dla niej ...osobę.
Czy warto było zapłacić taką cenę?

Ten pogodny weekend Izabel postanowiła spędzić nad jeziorem. W pośpiechu wrzuciła do torby najpotrzebniejsze rzeczy, na stole zostawiła Igorowi list.
Jechała z nadzieją, że znowu... odnajdzie siebie.

Całą drogę myślała o Karolu, o tym jak pogrążona sprawami Ewy, zdradą jej męża , rozpadającą się rodziną, która dla wszystkich była wzorem, zachowała się, w stosunku do niego. Jak odreagowała swoją złość okazując brak zaufania, nieufność i...jak zwykle niepotrzebnie wypowiedzianymi i napisanymi w emocjach słowami.
Wiedziała, że tego wyjaśnić już nie zdoła.
Ale tak bardzo chciała z nim porozmawiać, przeprosić.
Dziś każde wspomnienie to jedna łza i nie umiała wyrwać się z tego natłoku myśli, który sprawił, że popadła w obezwładniający ją smutek. Nie wiedziała nawet gdzie jedzie, jakby przenosiła się siła przyciągania, jakby nie istniała, a wszystko działo się poza nią.
Nagle zadzwonił telefon i chyba na szczęście dla Izabel, to było jak ostrzeżenie, przejechała na czerwonym świetle, którego nawet nie widziała. Nic nie widziała, tylko...łzy.
Zjechała na pobocze i rozpłakała się z całych sił, bez zażenowania tak głośno jak dziecko, byle tylko wyrzucić z siebie ten okrutny ból.
Wysiadła z samochodu, zapaliła papierosa zaciągając się nerwowo raz za razem, a dym mieszał się wraz z nadciągającą mgłą. Nagle Izabel poczuła chłód, który sprawił, że na chwilę uspokoiła emocje.
Robiło się już ciemno, a na działkę jeszcze około 50 kilometrów. Złapała kilka głębokich oddechów wilgotnego już powietrza, włączyła muzykę i...odjechała.

W domu było zimno, szybko więc w pokoju i w kuchni włączyła piec, pozapalała światła, by poczuć się bezpieczniej. Dookoła o tej porze nie było nikogo.
Z barku wyjęła butelkę wina, usiadła w swoim ulubionym fotelu tuż przy kominku i wpatrując się w ogień po raz kolejny zadawała sobie te same pytania.

- Co ja takiego zrobiłam, dlaczego właśnie ja, dlaczego los ciągle wystawia mnie na takie próby, przecież ja już nie mam sił. Boże słyszysz, nie mam już...sił !

Izabel nie pamiętała kiedy ostatni raz czuła się tak bezradna, tak zagubiona, bezsilna. Nie umiała nawet znaleźć odpowiedzi na najprostsze pytania. Miała wrażenie, że cały świat pod jej stopami chyli się ku upadkowi, tylko z jakiego powodu? Gdzie tym razem popełniła błąd, za który płaci tak wysoką cenę?

- A może ja zwyczajnie ...cała jestem grzechem, w każdej myśli, w każdym słowie, w każdym geście?
Może z jakiegoś powodu dźwigać mam te, nie swoje kłopoty, może to jakaś pokuta, za to co dane mi w nadmiarze?
Tylko ile można? Boże pozwól mi odpocząć, jestem naprawdę...zmęczona. Pozwól mi wreszcie poukładać własne sprawy, własne życie, które w tym wszystkim gdzieś po drodze przestało istnieć.

Izabel rozmyślała całą noc, rozmawiając ze wszystkimi, którzy byli dla niej najważniejsi, których kochała.
I chociaż nie słyszeli jej ta " spowiedź" przed ich sercami, tak szczera jak żadna inna dotąd, bardzo jej pomogła.
Postanowiła uporządkować wszystkie tematy, część przekazać do Fundacji, część do Poradni Rodzinnej i zająć się wreszcie najistotniejszymi dla niej problemami.
Pewnie na niektóre jest już za późno, inne, może da się jeszcze jakimś cudem uratować.

- Tylko dlaczego dopiero teraz o tym pomyślałam?
Czy człowiek musi dotknąć krawędzi, aby zrozumiał, że własnego życia nie można odłożyć na...później, na...kiedyś.


c.d.n.

Julka.

54 914 wyświetleń
428 tekstów
95 obserwujących
  • Julka 10

    26 March 2012, 21:42

    Dziękuję za Wasz...czas poświęcony na przeczytanie X części :) Aby jednak zrozumieć i tytuł i sens należałoby zacząć od...początku :):)
    Z jednymi uwagami się zgadzam z innymi już niekoniecznie :):)
    Ale nie mam aż tyle czasu aby zagłębiać się w dyskusję...

    Pozdrawiam serdecznie życząc wszystkiego co...najpiękniejsze :):)

  • Lacrimas

    21 March 2012, 15:09

    Widzę, że ktoś mnie uprzedził, hmm... muszę się bardziej starać!

    Mnie za to w oczy rzuciło się to zdanie :

    Miała tyle swoich niepoukładanych spraw

    - SWOICH jest tutaj zbędnym wyrazem. Ponadto nawet fonetycznie brzmi źle.
    Miała (jeszcze) tyle/mnóstwo niepoukładanych spraw.

    pięknie święcącym tego dnia promieniom słońca

    - Promienie z reguły nie świecą, to akurat wina słońca. :) Promienie zwykle padają. Wystarczyłoby napisać, że - skierowała wzrok w ku błękitnym obłokom i pięknie świecącemu słońcu.

    siebieTU aby ukoić czyjś ból, cierpienie i nawet nie zauważyła kiedy, dlaczego

    - przed ABY stawiamy przecinek. Poza tym osobiście zmieniłbym drugą część zdania.

    Jest jeszcze z kilka, kilkanaście źle postawionych przecinków, ale nie ma sensu tego wszystkiego przytaczać.
    Jeśli chodzi o tematykę - ładnie. Szczególnie spodobało mi się ostatnie zdanie i chyba nawet je sobie gdzieś zapiszę. :)

    Poza tym, odnajdywanie siebie poprzez drugą osobę może być najpiękniejszym epizodem w naszym życiu. Życzę powodzenia. :)

  • Albert Jarus

    21 March 2012, 11:02

    Ciekawe i trudne jednocześnie