Zanim rzucisz się w 'wir', który nie należy do Ciebie, pomyśl czy warto. Z każdą minutą będzie wciągał coraz głębiej, albo się utopisz albo poważnie zachłyśniesz.
... mógłbym to odnieść do niesienia komuś pomocy... a ostatnio mnie coś takiego dopadło... odpowiedziałem na wezwanie... i okazało się że problem nie w tym że takiej pomocy nie trzeba było... okazało się że ktoś wołał o pomoc ale jej wcale nie chciał... nie oczekiwał "koła ratunkowego" lecz widza który by sie użalał nad jego losem i tworzył peany na cześć jego samobójczej śmierci... czasami taki wir nie potrzebuje nic ponad ofiary która by z nim utonęła...
więc jest nadzieja ;) czas tutaj pomaga, wyjście jest długie i ciężkie, ale da się.... Ja czekam na inny wir, tym razem mój, może on pozwoli mi się uwolnić :)
No, ale to też łatwo powiedzieć. Mi to zajmowało tyle czasu, tyle, ale wyszłam. I teraz widzę ten wir, ale obok niego coś innego, coś, dla czego warto tam skoczyć ponownie i zachłysnąć się, ale nie utonąć. Złapać się czegoś i dryfować swobodnie.
czasem jest bardzo ciężko...prawie jak z rzucaniem palenia...a może jeszcze jeden, w końcu jeden mnie nie zbawi...a się okazuje , że tego jednego się pali w kółko