Wyrwana murawa w powietrzu wykonuje ewolucje, kurz miesza się ze śliną, tentent zagłuszany odmóżdżonym rykiem widowni, serce galopuje ze wszystkich sił, klapki na oczach, by widzieć tylko metę... Znów się udało, za nędzną porcję owsa... Ilu tych synów suki siedzi na moim grzbiecie? Czy kiedyś zsiądą, bym mógł spojrzeć w ich plugawe oczka?