Wpadł chory szczur do świętej studni Zatrutą wodę dzieciom siłą dano, Choć wcale pić nie chciały, Jak gdyby Ktoś im szeptał prawdę
W spróchniałym, starym drzewie Umierał trędowaty robak z bagien W pobliżu dzieci bawiły się wesoło Drzazgą zjawiona kropla czystej krwi Spadła na jego zgniłe serce
Poleciał odrodzony motyl na pustynię Zasypać studnię pełną kłamstw Za późno... Już siecią akweduktów Ktoś oplótł prawie całą ziemię
Z rozpaczy rzucił brudną ziemią w słońce I stał się koniec i początek nowy nastał Wstał, umył wodą z kranu twarz A dziwny sen odleciał gdzieś w nieznane...