Takich historii jest wiele, ludzie o nich nie mówią, boją się, nie mają wiedzy. A przecież my, spadkobiercy majątku, o który walczyli żołnierze wyklęci, winni jesteśmy im to, z czego ich ograbiono: dobre imię, prawdę i pamięć. Z tym IPN-em to niezły pomysł, ale sprawa jest bardziej skomplikowana, niemniej warto powalczyć z urzędnikami;) Fajnie spotkać kogoś kto ma podobne doświadczenia;) Miłego dnia, Seba!:)
Ja osobiście odkryłem tą niewygodną historię, która była ukrywana przez postkomunistyczne elity jakieś 8 lat temu... Nie miałem zielonego pojęcia o tym kim byli, co robili i jak byli traktowani ludzie, którzy walczyli o Polskę. Po kilku latach dowiedziałem się od mamy, że jej tata - mój dziadek, był żołnierzem AK skazanym na karę śmierci. Od tego czasu jeszcze bardziej zaczęło mnie to ciekawić... W przeciągu kilku lat stałem się posiadaczem ponad 500 pozycji książkowych o tej tematyce. Gdyby nie [...]
Historię tzw."Wyklętych" śledzę od jakiegoś czasu bardzo uważnie i pamiętam w jakim byłam szoku, kiedy odkryłam, co działo się w tym kraju z bohaterami po 1945 roku... Interesowało mnie to tym bardziej, że moich dwóch dziadków i dziadek mojego męża, po którym nosimy "lewe" nazwisko byli żołnierzami AK. Ale nikt w rodzinie nie chciał mówić o tym w jaki sposób zginęli bracia mojej babci. A babcia mojego męża bała się opowiedzieć prawdziwą historię dziadka, który wg mnie był bohaterem. Strach jednak był silniejszy od dumy... Staram się wszelkimi sposobami dotrzeć do ludzi i informacji o żołnierzach AK z mojej rodziny, żeby pamięć o nich nie umarła, ale to nie jest takie łatwe. Dlatego w między czasie odrabiam stracone lekcje historii czytając życiorysy Inki, Łupaszki czy Pileckiego. Dziękuję za link, chętnie obejrzę w wolnej chwili. ;) Miłego poniedziałku! :)
Tutaj raczej nie chodzi o wychowawców historyków i o ignorancję, a o to w jaki sposób przedstawiano i przedstawia się Nam historię... Kiedyś myślałem, że był to polski rząd i polskie więzienia, do czasu aż dowiedziałem się, że właśnie w tamtych czasach, w tamtych więzieniach, ginęła na masową skalę przedwojenna polska inteligencja, duchowieństwo i żołnierze podziemia niepodległościowego oddający życie za wolną Polskę.
„Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie.”
Też wierzę w miłosierdzie... Mam coś na weekend w wolnej chwili :))
To prawda, dlatego dobrze jeśli już teraz osądza nas nasze serce.:) No widzisz, jak to źle mieć całe życie wychowawców historyków i ulgi na historii. I wyrasta się na takiego ignoranta jak ja. Wstyd mi. Ale nadal wierzę w miłosierdzie, które sprawia, że nie musimy się bronić przed lawiną oskarżeń i stajemy nadzy wobec czyjejś miłości, żeby samemu przejrzeć i dostrzec wszystkie swoje winy. Takie przynajmniej mam doświadczenia w kontaktach z ludźmi i Panem Bogiem.
Chodziło mi o miłość, której uczy nas Bóg, który nas nie ocenia, a gdy stajemy w obliczu jego dobroci, widzimy naszą ułomność jak plamy na białym ekranie. A to chyba nie o tym Hoessie myślę, czytałam tę historię, polecam:https://pl.aleteia.org/2016/08/15/komendant-auschwitz-i-milosierdzie-boze/ Pozdrawiam i dziękuję za wymowny komentarz. :-)
Miłość nie osądza, ale zdania będzie bronić za cenę życia...
A odnośnie Hossa, to bardziej skomplikowana polityka miłości, ale może nie będę się rozpisywał :)) W każdym razie nie był osadzony w polskim więzieniu, a wysokie funkcje w komunistycznym aparacie bezpieczeństwa sprawowali... Żydzi ;)