Uwielbiam tę ciszę, gdy noc się kończy, a dzień nie ma odwagi jeszcze się zacząć. Ciszę, w której świat na chwilę zatrzymuje się, wstrzymuje oddech żeby przygotować się na świt, na nowy dzień...
ja raczej świadkiem tego momentu nie jestem niestety, ale uwielbiam za to chwilę późnej nocy, kiedy cały świat odpoczywa a w powietrzu czuć błogostan... coś pięknego ;)
Ja też jestem wielkim śpiochem:))))) Ale jak chodziłam kiedyś na 6 do pracy i wychodziłam z domu o 5.00 uwielbiałam tą ciszę i pustkę ulic, która mnie otaczała..
dziękuję bardzo za opinie :) a te słowa takie spostrzeżenie gdy w czasie weekendu wybrałam się bardzo wcześnie rano na spacer... ze mnie taki śpioch, a chyba zaczęłam lubić poranki :D