Rozmyślam ostatnio o tym, że nie jestem swoimi myślami. Przecież to, co mi się wydaje niekoniecznie jest prawdą. Częściej wchodzę z nimi w polemikę, ale już nie walczę i nie poddaję się bezwiednie przekonaniom. Myśli wciąż bywają natrętne, ale nie utożsamiam się ze stanem, który razem wzięte tworzą - przecież każda pojedyncza jest tylko poznawczym zniekształceniem przefiltrowanym przez emocje, a w głębi siebie czymś prostym, czasem bezradnym. Odkąd zaczęłam pozwalać sobie na gorsze dni, jakby szybciej mijają...