Przyjaciele wyrzucili go w biegu z jego własnego synonimu luksusu. Zemdlał z bólu leżąc w kałuży krwi z ręką gdzieś za plecami. Biegły dzieci. Myślał, że wezwą pomoc, ale... sprawdziły tylko, że nie ma telefonu i portfela. Okiem, na które jeszcze widział zobaczył dwóch bezdomnych. Jeden szarpnął go gwałtownie za rękę i wskoczyła na miejsce. Odeszli, pozostał tylko ten zapach i wymamrotane cicho: - Pacjent będzie żył. Na nastawionej ręce czas nadal popychał wskazówki.
Przyjaciele, dzieci- po nich spodziewamy się dobra i empatii- zawiedli. Pogardzani bezdomni, odarci przez innych z prawa bycia Człowiekiem wykazali człowieczeństwo...
Może nie jest jeszcze najgorzej, kiedy ktokolwiek jest chętny do pomocy... Groteskowe, bolesne... Chyba lepiej już chodzić pieszo i nie ryzykować... ;)
Fałszywi przyjaciele, dzieci chcące okraść ..i bezdomni ratujący życie.. Znaleźli rękę, nie ukradli zegarka,… nastawili…żyje.. :) Widzę tu „bez” i „interesowność” tych którym ufamy , i tych których się obawiamy Tylko odwrotnie niż się spodziewamy…
Agnes Nie rozpatruję powodu, ani moralności wyrzuconego. Jeśli ktoś wyrzuca kogoś w taki sposób, to po to, by wykorzystać i pozbyć się odpowiedzialności za to. Czasami pomoc przychodzi z piątej strony świata, ale nigdy nie ma zapachu pieniędzy. Odważna jesteś. :)
Motylku Tak, to bardzo stara prawda.
Grażyno To ciekawe, bardzo. Dobrze, że miałaś zapasową baterię. :) Tu wyszli z domu, może był za ciasny... A może tylko przypadek sprawił, że tamtędy przechodzili...