:) Ładnie to napisałeś tak to prawda oboje wiemy, że jeszcze istniejemy, a każdy z nas ma jakąś historie, ale zawsze też są jakieś różnice — wiemy, że wszystko zmierza ku końcowi, choć marne wydają się perspektywy, biorąc pod uwagę zgon w przypadkowym miejscu, czy czasie ale uważam, że to też nie takie proste jakby się wydawało, bo jedynie za życia są jakieś rozwiązania — nie każdy też przejmuje się śmiercią, lecz życiem, aby było spełnione w taki sposób, że [...]
Dla mnie wiara w Boga to wspaniałe uzasadnienie tego, że każdego z nas czeka śmierć. Każdy się jej boi mniej czy więcej. Bardzo chciałbym wierzyć w to, że po śmierci spotykam się z wybawcą mego bytu, by mi wyznaczył dalszą pożyciową drogę. A więc poza życiem, które było długie i może niesamowite, jest coś dalej. Żyję. Niestety w to nie wierzę. Wierzę w to, że kiedy się ocknęliśmy po naszym narodzinach, mając 11-17 lat, stwierdziliśmy - ojej! jesteśmy niepowtarzalni, bo to my! bo to ja! niestety, jest nas wielu. I każdy tak samo umiera. I tak samo znika jego świadomość. Znika w ciemnie gleby, naznaczonej tym co ją żywi, pierwiastkami! A my to jej wspaniale dajemy. Zdaje mi się, podsumowując, że to co zastaliśmy przed urodzinami, zastaniemy i po śmierci.
Sama wiara ponad rozum już wiele znaczy. Nie wiem jak to powiedzieć ale dla mnie wiara w Boga jest jak wiara w magię życia bez niej życie traci smak to ona łamie przewidywalne schematy życia - prawda jest jak woda która pozwala rozkwitać. Bóg w swej prawdzie jest poza naszym ludzki zasięgiem, zatem przyznanie się że jest coś więcej przed swoim żałosny ego to już zysk...