Oho, widzę coraz nowsze teorie... Ja myślałem, że rozwiązanie jest wynikiem problemu, nie na odwrót ;]
Gdy problem się rozwiąże, to nie ma problemu. Na tym polega całą filozofia roz-wią-zy-wa-nia. :D Rozwiązując supeł nie może być supła. Jest tylko sznurówka. Właściwie to nawet rozwiązania już wtedy nie ma... O_o Teraz to ja już sam nie wiem... Jak nie ma problemu, to nie ma rozwiązania? A gdy jest problem i rozwiązanie, to też ich nie ma przez to rozwiązanie? Jedyną kwestią jasną pozostaje problem bez rozwiązania, choć rozwiązanie zawsze się znajdzie... Gorzej, gdy jest rozwiązanie, gdy nie było problemu... To już chyba nadgorliwość
myśl taktuje o stanie rzeczy a nie o problemie :) Zauważmy. problem na dwa stany: rozwiązany i nie rozwiązany. Problem który jest nie rozwiązany jest problemem, tak samo jak problem który udało się rozwiązać jest nadal problemem(tyle tylko że rozwiązany), bo czym innym wtedy jest? Akcent pada tutaj na rozwiązanie, czyli ujęcie jaki status ma problem. dwa rozwiązania - wyniki .. problem nadal będzie problemem, niezależnie od tegoż właśnie wyniku.
Właśnie dlatego nierozwiązanie nie może być rozwiązaniem, bo problem nadal będzie :) Choć... można zaakceptować, pogodzić się. Czy wtedy problem zniknie? I czy został rozwiązany? Czy może rozwiązał się na skutek nierozwiązania?
jasne, że to może być błąd logiczny, a może to tylko gra słówek, lub skrót myślowy. Abstrakcyjne podejście.. Zważywszy na fakt, że nie chodzi o sam problem, a o wyniki rozwiązania. Bo jeżeli nie da się rozwiązać problemu, to oznacza że problem nie istnieje? nie sądzę.
Skoro rozwiązywanie problemu polega na ROZWIĄZYWANIU, to nierozwiązanie nie może być rozwiązaniem ;] Błąd logiczny, ot co. Sznurówki w butach można rozwiązać, ale jeśli nie są związane, to jak je rozwiązać? Nie da się. Mogą co najwyżej same się rozwiązać, ale nadal muszą być najpierw związane.
Oj Logos, nie pij tyle, bo Ci się sufit na łeb spadnie i jeszcze odnajdziesz sens istnienia- rozwiązywanie rozwiązanego.