Menu
Gildia Pióra na Patronite

Potek

HISTORIA PEWNEJ ZNAJOMOŚCI

Zawdzięczam mu dobre wspomnienia, wywołane nadmiarem emocji, jakie w tak krótkim czasie zawładnęły mym sercem.
Ale od początku. Pewnego dnia poprosiłam swoją siostrę, aby zrobiła mi kilka fotek do swojej glerii na słynnym portalu internetowym. Dodałam 2 fotki. Chwilę później otrzymałam wiadomość od niego: "Bardzo ładne zdjęcia. Tak dalej, bo widzę, że coraz lepsze wychodzą." Odpowiedziałam na tę wiadomość i kilka następnych. W rozmowach powspominaliśmy stare, dobre czasy. W tym czasie on zaprosił mnie na mecz, w którym grał. Przyjęłam jego propozycję, chociaż chwilę później dopadły mnie wątpliwości. Pomyślałam: "Przecież tak naprawdę wcale się nie znamy." Zagłuszyłam te myśli chęcią poznania go. Postanowiłam pojechać, mimo imieninowego spotkania u babci, o którym kompletnie zapomniałam, a było ważną uroczystością rodzinną, gdyż odbywa się 2 razy w roku. W dniu urodzin i imienin babci.
Droga dzieląca nas od miejscowości, w której odbywał się mecz dłużyła się niemiłosiernie, gdyż jak to na początku znajomości bywa dało się zauważyć pomiędzy nami skrępowanie. Zawodnicy podczas meczu dali z siebie wszystko, tym bardziej mecz mi się spodobał. Podróż powrotna minęła już w luźniejszej atmosferze, gdyż całe napięcie z nas uleciało. Oparłam swoją głowę o jego ramię. Nie uszło to uwadze kolegów, którzy między sobą komentowali sytuację. Nawet trener się do siebie pod nosem uśmiechał. On natomiast z troską na mnie spoglądał, ale "bał się" wykonać najdrobniejszy ruch ręki. Tego dnia utworzyła się między nami niewidzialna nić porozumienia. Od tej pory coraz częściej i chętniej spędzaliśmy czas w swoim towarzystwie. Czasami jakieś wyprawy rowerowe, spacery, treningi biegowe. Każde takie spotkanie niosło ze sobą różne przygody.
Zdarzyło się, że pogoda była marna, padało, a my wybraliśmy się do sklepu na lody, w momencie kiedy sprzedawczyni chciała zamykać sklep, lecz zlitowała się nad nami i sprzedała nam te lody, które ze względu na warunki atmosferyczne musieliśmy zjeść w samochodzie. Troszeczkę droczyliśmy się ze sobą, tak, że oboje zostaliśmy wyciapani lodami. Jednak w gruncie rzeczy było ciekawie i można z uśmiechem na twarzy powspominać takie nietypowe sytuacje.
Jednego razu podczas biegania zmęczyliśmy się już trochę, tak, że postanowiliśmy resztę trasy przespacerować. Ale, że on nie może iść spokojnie, bo go otoczenie rozprasza - zaczął mnie rzucać borówkami. Tak się złożyło, że dwie wpadły mi za bluzę i zostały zgniecione. Mieliśmy niezły ubaw z tego. Chwilę później chciał mnie wrzucić do rzeczki z bardzo brudną wodą. Oczywiście to wszystko w granicach rozsądku. W pewnym momencie naprawdę myślałam, że do niej wpadnę.
Zaczęliśmy bywać też na różnych imprezach, które drobnymi kroczkami coraz bardziej zbliżały nas do siebie. Po jednej z takich imprez pocałował mnie pod pretekstem zakładu, a potem... potoczyła się już lawina. Stawaliśmy się sobie coraz bliżsi. On wiódł sobie w miarę spokojne życie - do momentu, kiedy ja się w nim pojawiłam, ponieważ on miał dziewczynę. W jednej w trudniejszych rozmów powiedział: " Jeżeli kiedykolwiek z kimś będę - to tylko z Tobą." - to wlało we mnie nowe nadzieje. Podczas tej rozmowy usłyszałam jeszcze wiele wyznań. To wtedy pierwszy i ostatni raz, pewnie pod wpływem emocji oświadczył: "Kocham Cię". Zastanawiałam się, czy były takie momenty, kiedy żałował tego, co powiedział.
W tym momencie sytuacja była już na tyle skomplikowana i poważna, że trzebabyło coś zrobić, coś postanowić. Mówił, że nie może się z nią dogadać, ale ani razu nie powiedział, że nic do niej nie czuje. To było zrozumiałe. Nie można z dnia na dzień tak poprostu o kimś zapomnieć. Ja coraz częściej myślałam o stabilizacji, chciałam z nim być, a jednak była ona... To uniemożliwiało jakiekolwiek deklaracje. Tak się składa, że decyzje nt. przyszłości i zmian są zazwyczaj bardzo trudne i bolesne. On z nimi zwlekał, ponieważ nie umiał wybrać, zdecydować. Ciężko mu było cokolwiek postanowić. W zasadzie trudno się dziwić. Byli ze sobą bardzo dużo czasu, a on właśnie to przekreślił. Mimo wszystko nie można być z kimś z przyzwyczajenia, albo dlatego, że ktoś do tego namawia. Trzeba samemu tego chcieć i wtedy dążyć do postawionych, upragnionych celów. Realizować je. Wtedy ja wzięłam sprawy w swoje ręce. Pomyślałam, że może on wcale nie chce żadnych zmian, że dalszy ciąg tego naszego uczucia nie ma przyszłości i sensu w takiej sytuacji i w tym momencie. Cóż... Nie mogłam być "tą drugą", gdyż jest to bardzo bolesne, wiedząc, że zależy mu na Tobie, ale niewystarczająco bardzo. A "ta pierwsza" ma zawsze przewagę. Owszem - widziałam, że on też się męczył, lecz może jak ustąpię - wszystko wróci do stanu z przed naszej znajomości. Ja postanowiłam zrezygnować z naszego uczucia, aby oni zdecydowali się odbudować swoje. Jak się okazało - on inaczej się do tego zabrał. Zamiast jak przewidywałam - ratować swój związek, on go zakończył. Ja dowiedziałam się o tym dopiero następnego dnia, gdyż nie odzywaliśmy się do siebie dłuższy czas. Serce krajało mi się na drobne kawałki, ale postanowiłam być nieugięta. Mimo to wielokrotnie próbowałam się odezwać. Pisałam smsy, które potem kasowałam, było mi naprawdę ciężko i wiedziałam, że lada moment się złamię. Jakoś tak mi na sercu ulżyło, kiedy dostałam wiadomość od niego. Pomyślałam, że może chociaż trochę mu na mnie zależy.
Teraz próbujemy ponownie do siebie dotrzeć. Po takich przejściach potrzebny jest czas, aby do siebie dojść, wszystko ponownie, na spokojnie przemyśleć, zrozumieć, czy podjęte decyzje są właściwe.
Wiem natomiat, że jeżeli jest moment, kiedy zaczyna się coś psuć i nie zareagujemy w odpowiednim momencie może się to źle dla nas skończyć. Jednakże dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. Są takie momenty w życiu, kiedy gorzej być już nie może, wtedy liczymy na dobre wieści. Czasami lepiej zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę. Życie ulegnie zmianie, ale decyzja może być właściwa. Spróbować nigdy nie zaszkodzi, a walki z przeszłością są jak Syzyfowa praca - żmudne i bez skutków.

2053 wyświetlenia
19 tekstów
1 obserwujący
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!