Czy to nie pewien rodzaj "prostytucji", gdy my, ludzie, zanieczyszczamy swoje ciała łatwo dostępnym, szybkim, tanim, mało wartościowym pokarmem, niewymagającym od nas za wiele wysiłku, żeby go zdobyć? A skoro w tej - przecież niezmiernie istotnej - dziedzinie życia z taką łatwością siebie nie szanujemy i nie zabiegamy o to, co prawdziwie nas buduje, to - jeśli dysonans poznawczy działa i powoli nas przyzwyczaja do nowego standardu "normalności" - o ile łatwiej przyjdzie nam mieć ochotę na kierowanie się podobnymi kryteriami w innych obszarach życia... . Obawiam się, że pewne rzeczy zaczynają się narzucać już "z automatu", gdy zbyt długo kierujemy się bylejakością.
Autor
21 660 wyświetleń
443 teksty
36 obserwujących