Śni mi się że umarłem i stanąłem przed sądem... Miano zdecydować na co zasłużyłem, na niebo czy piekło... - "Czy byłeś na ziemi szczęśliwy ?" spytano. - " Nie wiem, nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem. Nie wiem co to jest." - "Skoro nie wiesz co to szczęscie to jak chcesz być szczęśliwy w niebie. Niebo nie jest dla Ciebie. Idź do piekła" rzekł św. Piotr chcąc zakończyć obrady. - " W piekle też go nie chcemy. Jak ma cierpieć skoro nie wie jak smakuje utracone szczęście." Wstając rzekł zaperzony Belzebub... - " To co mam robić ? Gdzie iść ? " Spytałem pokornie. Zamyślił się św. Piotr. W końcu rzekł. - Wpierw musisz nauczyć się być szczęśliwym. Musisz doświadczyć szczęścia. Wracaj do czyśca. Tam twoje miejsce." - " Lecz gdzie to jest ? Jak mam tam dojść ?" - " Wracaj gdzie się urodziłeś. Gdzie żyłeś i umarłeś. To jest czyściec.Tam naucz się być szczęśliwym."
Rano obudziłem się zlany potem. Czy to był tylko sen ? Czy zniknie jeżeli nauczę się być szczęsliwym ?
...hmmm...który ból...fizyczny który został z ciałem czy psychiczny...w tym drugim przypadku ból związany ze stratą szczęścia ( w tym też miłości ) podobno jest najgorszy...
Sorry że zawiodłem w tym momencie...dłuższe utwory umieszczam zwykle w swoim prywatnym blogu...bardzo rzadko ale niektóre upubliczniam...
Tym razem czułem nieodpartą potrzebę zapisania tego własnie tutaj...sam nie wiem dlaczego...mogłem skrócić, i pierwotnie tak zrobiłem, lecz straciłoby to sens...byłoby rozumiane inaczej...i to cała tajemnica... Nadal, jednak, będę pilnował zasady że cytaty i myśli to krótka forma i wyłącznie taka tutaj należy zamieszczać...
No cóż, większość moich wpisów powstaje nad ranem, po przebudzeniu. Nie zastanawiam się jednak czy to wpływ snów czy coś innego...Resztę niech oceniają inni...