Budzę się rano o wschodzie słońca. Promyki omywają mi buzię, jest ciepło. I wiem, że dam radę. I myślę, że się nie poddam. Ale z każdą minutą mojego dzisiejszego dnia jest coraz gorzej. Z każdą minuta jakiś gram pewności odchodzi po za niewidzialny mur. Przychodzi wieczór, słońce zachodzi. Zimno obejmuje mą duszę i chcę umrzeć. Nie mam już nadziei, nie ma tej pewności co rano przyniosło słońce. Jest tylko przenikające zimno. Nie mam już siły na życie, więc zasypiam zmęczona płaczem.
I kolejny dzień z rankiem pełnym nadziei i kolejny wieczór złych myśli...
Ale tej pewności jest coraz mniej. I wiem, że kiedyś si skończy. Obudzę się rano i nie będę mieć siły na ten dzień.
Więc umrę wczesnym rankiem.
830 wyświetleń
12 tekstów
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!