od 6 maja 2014 r list ten przeleżał w notatkach. Nie stracił nic na wartości. O ile można to nazwać wartością...
Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie. Można by rzec po matczynemu, ale bardziej pasuje - po ojcowsku. Czytałaś "Ojca Chrzestnego" ? Tam on (ten "ojciec") złożył na ustach brata taki pocałunek. Jakiż, to miało skutek ! Z drugiej strony ciekawe jest, jak czują się tacy fałszywi ludzie. Zawsze mnie to zastanawiało. Może masz jakieś przemyślenia w tej kwestii ? Najwiarygodniejsze są przeżycia subiektywne. Ja w tej materii nie posiadam. Ciekawe, jak to jest przyjść do kogoś, przytulić, a drugą ręką wbić mu nóż w plecy. Co czuje taki człowiek ? Czy wciąż jest człowiekiem, czy tylko wygląda tak jak on ? Jak myślisz ?
Przytulam serdecznie, noża nie mam w drugiej ręce. Po prostu nóż, to narzędzie tchórzy i idiotów, ja jestem ponad to.
No cóż, Michael Corleone umarł w samotności, obwąchany jedynie przez psa, a wcześniej umarła mu córka, więc koniec końców była to pewna sprawiedliwość. I... mądrość życiowa. Bo warto nadmienić, że nawet on miał straszliwe wyrzuty sumienia na długo przed śmiercią. Pozdrawiam, onejko.
nie wiem, nie mam wrogów, przynajmniej w moim pojęciu nikt nie zasługuje na to aby wzbudzić we mnie nienawiść, nigdy nikomu nie życzyłam źle, wierzę w sprawiedliwość Tego co górze :)