wstrzymuję oddech palce błądząc linią ramion szyi warg palą ogniem płatki śniegu salwa dreszczy jak krzyk a świat zawężony do przestrzeni dzielącej usta mijasz rozchylone wargi by musnąć obojczyk płonie we mnie cały lód gorącym szronem błyszczą oczy i na jedną chwilę zamiera serce gdy szepczesz najdroższa