On i Ona... Ławka w parku. Romantyczna para siedzi Zapatrzona w siebie, zasłuchana w ciszę. Ona pilnie za blaskiem jego źrenic śledzi, On zaś wkłada w ręce jej owoce wisien. Mówi on... A póżniej ona. Im wtóruje wiatr. Potem słowa milkną. Cisza za nich mówi... Jej wtóruje ptaszka śpiew, wtóruje świat. On i ona... Jawa, może sen? Czy ktoś ich obudzi? Zniknął świat, odszedł tanecznym krokiem ... Zostawił samych ich, by poczuli radość chwili. Otaczali siebie niby jaskrawym słońca wzrokiem.. Ubóstwiali siebie, dlatego byli tacy mili... On wręczył różę jej... Upadła do jej stóp... Zalśniła pięknem purpurowym słońca... Szczęście zabrzmiało w niej jak tysiące lup Powiększone miłością jego gorącą. I byli tam... I trwali tam – wśród parku drzew Zasłuchani w pięknych marzeń połysk Przytulił ją. I znowu zabrzmiał ptaszka śpiew I zalśnił w sercach ich – miłości cudnej blask. I trwają tam, na ławce tej, a serca ich tak płoną. Nie widzą nic – bo szczęścia czar ogarnął ich zasłoną. I zniszczy ich miłości nic, bo tak kochają siebie. I nie rozłączy ich zły los, bo czują się jak w niebie.