Wiele nas rani, ranimy siebie na wzajem, ranimy słowem, czynem. Ranimy obojętnością, brakiem zaangażowania, brakiem wsparcia.
Mnie też wiele boli, boli mnie to, że zaczynam dzień bez Ciebie, kładę się samotnie w pustym łóżku, które wydaje się być wielkie jak lotnisko, nie ma ono końca. Boli mnie to, że to od innych słyszę to co tak bardzo chciałabym usłyszeć... Nie chcę utracić Twojego zaufania i nie zrobię nic co mogłoby je złamać, nie chcę stracić Ciebie, bądź przy mnie, potrzebuję Cię.
To nie są tylko słowa. Ci ludzie pokazują mi to każdego dnia. Boli mnie to wszystko, że wśród nich nie ma Ciebie, że nie starasz się. Doszłam do ładu i składu i zaczynam coraz poważniej myśleć nad zmianą swojego życia. Chciałabym spakować walizkę i wyjechać. Zacząć życie od nowa...
Ale... Jestem naiwna i czekam na to, że się zmienisz....
wiesz, też się zagubiłem, oczekując że "stworzę" coś na wzór i podobieństwo swoje jeśli uświadomi się sobie, co się faktycznie posiada, nie bedzie sie porównywać, oczekiwać i przede wszystkim licytować - co ja Tobie, a Ty mi... wtedy można zacząć być szcześliwym we dwoje