Menu
Gildia Pióra na Patronite

18.07.2018r.

fyrfle

fyrfle

To już prawie miesiąc jak prawie nieustannie leje w Beskidach, więc jakoś trzeba radzić sobie z prawie totalnym brakiem słońca, a ostatnie dni, to już tylko sam deszcz, choć w sumie temperatura jest znośna, tyle, że trzeba nosić stale otwarty parasol, trzeba palić w piecu, bo solary nie grzeją wody i trzeba pić dużo kawy, herbaty i wina, aby umysł nie pogrążył ciała w drzemce, a ducha w letargu bądź w smuciszczu jakimś. Można jeszcze jechać do centrum ogrodniczego po kwietne zakupy, można poczytać Rybowicz, który raczej jest życiowy, ale tragicznie boleśnie realistyczny w ukazywaniu ludzkiej ciemni i ciemnoty, no i jeszcze jest Przekrój i Gość Niedzielny, a więc totalna walka o tak zwany rząd dusz i pieniądze od dusz dla onego rządu.

Najlepiej więc jakoś przeczekać aż wrócisz, więc trzeba włączyć jakąś dobrą muzykę z dobrym tekstem i spojrzeć przez wschodnie okno - tak jak miała patrzeć Zosieńka w pieśni Daniela, którą zyskał uwielbienie wszystkich Polaków, śpiewając ją na festiwalu w Kołobrzegu, a ja byłem onegdaj też przez nią gierojem klasowym, gdy ją śpiewałem często na lekcjach śpiewu i wychowawczych - się podobało. Za oknem na szczęście jest na co spoglądać mimo przeważnie ulewnego deszczu. Dziwne, ale największymi póki co są róże. Tegoroczne pędy wystrzeliły tak wysoko, że mają ze prawie dwa metry i co chwila ich wigor przekłada się na nowe pąki, które po kilku dniach rozkwitają żółcią lub różem. Ta żółć jest taka nasycona swoim kolorem, że aż błyszczy i jest jak żółty świetlik, gdy wiatr powoli kołysze kwiatem pulsującym dodatkowo diamencikami kropel deszczu, dzielnie trzymającymi się płatków.

Opuszczam główną rabatę kwietną we wschodniej części ogrodu i wędruje wzrokiem pod jodły, gdzie ponownie skrzydeł przez bujne zielone liście dostają ostróżki. Niedawno ścięte po pięknym intensywnym i długim kwitnieniu, szybko ponownie wzbijają się do ostatecznie kwietnego lotu - ich żywot, może być mottem dla człowieka, a więc - zawsze mamy możliwość drugiego życia, a daje głowę sobie uciąć, że są, którzy dopowiedzą - trzeciego i czwartego też. Bo cóż jeśli nie życie? Ano będziesz wdową konsekrowaną! Ale, czy o to chodzi Stwórcy, który jest, a skoro jest, to jest stwórcą i żąda od nas tworzenia miłości, więc czy warto zasuszać ciało, żeby tu na ziemi tryumfował duch? Jaki ma sens duch w człowieku bez ciała i realizacji się poprzez ciało? Trochę to smutne i niepokojące, gdy ludzie rezygnują z całości danej nam gamy istnienia w ciele.

Obok startujących do ponownego życia w pięknie i wspaniałości ostróżek kwitną ananasy na długich piegowatych szyjach - kwitną swoimi szyszkowatymi kwiatostanami z charakterystycznym palmowatym irokezem czubku, a pod kwiatami, właściwie u nasady tych nakrapianych szyj jest ładna i wielka rozeta liści, która też jest ozdobą lipcowego ogrodu. Do ananasów jak tryfidy wędrują liany chmielu, który zasadniczo ma zdobywać kolejne piętra domu, wspinając się krok po kroku po linie, a teraz widzę, że powoli wykształcił pąki, na których z biegiem kolejnych dni lata wytworzą się charakterystyczne chmielowe szyszki. Tymczasem szyszek na jodłach coraz mniej. Dojrzewają, wykształcają nasiona, czerpią z pnia ogromne ilości żywicy i pokrywają nią swoje łuski, które spadając w wyniku porywów wiatru , czepiają się jeszcze lepkością żywicy igieł i jeszcze parę dni utrzymują się przytwierdzone do gałęzi, nim żywica nie wyschnie i nie skruszeje, a wtedy kolejny podmuch wiatru i szyszka spoczywa w gąszczu barwinka, trawnika czy w rozecie tawuły wiosennej.

Kontynuuję mój obchód około domowego piękna, które kiedyś Ty posadziłaś, bądź stworzyliśmy je już my razem i pielęgnujemy je, aby było w różnych formach codziennością, a więc czymś co dzieje się przez 365 dni w roku. Południe domu, południowe balkony na południowych piętrach, a tutaj w ich częściach wschodnich, dzieje się radość piękna, któremu imię milin. A on od początku lipca kwitnie swoimi czerwono - bordowymi trąbkami i kwitnie z każdym dniem mocniej i coraz gęściejszymi są jego kwiatostany, a więc grona trąbek rozetowo rozchodzące się we wszystkie kierunki świata i jeszcze wytrąbiające swoją piękno w kierunku gwiazd i do ziemi. Najpiękniejsze są wtedy, gdy w słońcu patrzy się na cały lianowaty krzew od dołu i ma się uczucie, że jest się w ku cyklonu, w którym odbywa się nieustająca ulewa z czerwonych trąbek rozjarzona furią słonecznego światła. Tymczasem dzisiaj delikatnie kołyszą się srebrzone mrowiem kropel deszczu i pomimo pogody ich wnętrza penetrują trzmiele pozyskując ich pyłek. Już część z nich opadła i pod balkonami wyściełał się swoiście piękny kobierzec z rurkowato - trąbkowatych kwiatów, naprawdę kolejne bardzo cieszące nas piękno.

Zachodnie części balkonów zostały zdobyte przez agresywnie rosnące pędy winogronu i stanowią tam prawdziwą dżungle pełną wielkich liści i też gron owocowych, które dopiero gdzieś w połowie września nabiorą pełni smaku. Na przeciwko tych balkonów, przy płocie rośnie chińska róża, która właśnie zdecydowała się zaszczycić nasz ogród swoim kwieciem w kolorze różowym, z wnętrzem kwiatu koloru żółtego. Mokre kwiaty i liście ciążą mocno gałęzie do ziemi , a całość rośliny gnie się poważnie na wschód, napierana teraz akurat silnymi podmuchami zachodniego wiatru. Pięknie jest.

Patrzę na koniec tego wpisu w zachodnią połać ogrodu, który jest jak basen, a może wielkie akwarium, którego ściany stanowią drzewa iglaste i owocowe ogrodów naszych sąsiadów, a wnętrze dzisiaj jest oczywiście wodą, jak przystało na wnętrze akwarium, którą dzisiaj stanowią masy ulewnego deszczu, który siecze z północnego zachodu, wzmacniany podmuchami wiatru, że zdaje się, iż prą na warzywa, drzewa, krzewy i kwiaty kolejne jakby siwe kapy pozrywane z gaździnych strychów czy tarasów właśnie, co suszyły się by uświetnić klaustrofobię domowego ogniska, duszącego się we własnym dymie braku ognia miłości. A do tego czym żyje to akwarium i czym jest jego piękno, to jeszcze powrócę.

Mirosław

297 751 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!