Kiedyś zdarzyło mi się zapytać kogoś czy wie, że istnieje takie coś jak bezwarunkowa miłość. W odpowiedzi usłyszałam śmiech, później jednak padło pytanie zwrotne: a co to w ogóle jest? Zaczęłam nieudolnie tłumaczyć, że tak kocha prawie każdy rodzic swoje dziecko. Chodzi o to, że kochasz i nie oczekujesz od tej osoby żadnych korzyści z tego tytułu. Wystarczy, że ta osoba jest. Nieistotny jest wygląd, charakter, rzeczy które posiadasz. Ta osoba zawsze Cie będzie kochać, nawet jeśli kilkadziesiąt razy wbijasz jej nóż w plecy. Wiesz, wtedy to się zaczął dopiero śmiech. Niby prosta kwestia, ale dla wielu ciągle niezrozumiała. Dla dodania magii tej rozmowy, mimo jego ciągłych drwin, powiedziałam że kocham go taką miłością. Wtedy cały świat ze mnie zadrwił. Ba, nawet zaśmiał się. Zrozumiałam, że źle ulokowałam uczucia. Dość późno, ale lepiej tak niż wcale. Chciałam odejść. I nagle stanął przede mną z moimi słowami na ustach: Pamiętasz jak mówiłaś, że istnieje miłość bezwarunkowa? Teraz już wiem. Teraz już rozumiem. Nie pamiętam dokładnie jak zakończyła sie ta sytuacja, wiem tyle, że uwierzyłam wtedy ostatni raz. Ostatni raz patrząc w jego oczy, uwierzyłam w te wszystkie kłamstwa. Bezwarunkowa miłość istnieje rzeczywiście tylko między dzieckiem, a rodzicem. Nigdy między dwoma pozornie pokrewnymi duszami. Jak można nie wierzyć w taką miłość? Jestem w tym momencie wdzięczna rodzicom, za to że mi pokazali iż taka miłość istnieje. Trochę jestem zła na siebie, bo dałam wszystko co najlepsze we mnie osobie, która nigdy na to nie zasługiwała. Jednak wiem, że dzięki temu nauczyłam go kochać. I życzę mu z całego serca dobrego życia z kimś kogo kocha. Nie ma sensu dalej o tym myśleć czy analizować cokolwiek. Tym razem przeszłość znika na zawsze, a wszelkie wspomnienia tracą swą moc. Już nie ma nic.
Czasami jednorożce się zdarzają, ale zwykle trafiają na tych... z dwoma rogami. :) Przeszłość jest ważna, nawet ta bolesna, przykra. Pozwala nam budować lepszą teraźniejszość i planować przyszłość. Porażki bolą, ale są, jak szczepionka, choć czasami trzeba budować rzeczywistość od podstaw. Dawanie dobra drugiemu człowiekowi jest piękne i zwykle skazane na wiele porażek, ale nawet jeśli ta osoba w końcowym rozliczeniu okaże się nie warta poświęconego czasu, uczuć, pomocnej dłoni, innych ofiarowanych wartości, to takie działania kształtują nas, nasz charakter, naszą osobowość i mimo ran jesteśmy lepszymi ludźmi. Nie prawda, że nie ma już nic, jest dobro, w Tobie. Miłego wieczoru. :))