To była jedna z najdziwniejszych nocy, jakie miałem dotąd w życiu. Jakaś nieznana siła ciągnęła mnie w stronę morza. W jednej chwili zrodziła się we mnie myśl- muszę tam być, teraz. Wychodząc z domu uderzył mnie w twarz silny podmuch wiatru. Potargał moje i tak nieokiełznane włosy. W sumie nie przejmowałem się tym zbytnio, gdyż mrok jaki wokół panował ukrywał wygląd mojej facjaty. Gdy znalazłem się już na miejscu, usiadłem na dużym kamieniu, opierając się o skałę. Wszystkie emocje, jakie rosły we mnie od dłuższego czasu.. opadły. Po raz pierwszy od kilu miesięcy poczułem się wolny. Jak taka marionetka, której obcięto sznurki. Odetchnąłem. Przez dłuższy czas wpatrywałem się w gwiazdy, szukając w nich odpowiedzi na pytanie- co się właściwie stało? Jednak żadnej odpowiedzi nie znalazłem. Nawet morze, było wtedy zbyt ciche. Ogarnął mnie spokój. Wszystkie obawy, jakie kłębiłem w sobie znikły. Poczułem się jak taki kot, który dostał kłębek włóczki. Zrodziła się we mnie jakaś dziwna radość, psotność, chęć życia. Nie zauważyłem, kiedy zmęczenie wzięło nade mną władze. Zasnąłem. Rano ktoś szturchał mnie palcem. Niechętnie otworzyłem oczy. W twarz uderzył mnie promień słońca. Przez chwile straciłem widoczność. Dobiegł mnie melodyjny głos. Kobiecy głos. -Nic Panu nie jest?- w zdaniu tym dało się wyczuć przestrach i troskliwość, jakiej nie zaznałem od dawna. -Oprócz bólu pleców, raczej wszystko jest w porządku.- powiedziałbym nawet w najlepszym porządku. Bo kobieta do której kierowałem owe słowa była piękna. Nie, nie, nie.. Piękna to mało powiedziane. Była zjawiskowo piękna. Rudawe spięte włosy. Oczy istnie kocie. Nos mały, policzki ozdobione drobnymi piegami. I ten uśmiech.. Cóż to był za uśmiech. Nie dający porównać się do niczego ziemskiego. Po plecach przebiegł mi dreszcz. -Mieszka Pan gdzieś tutaj nie daleko?- pytała dalej nieznajoma. -Jakieś 50 minut drogi stąd- odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Bo tyle zajął mi wczorajszy spacer. -Może zanim pójdzie Pan do siebie, zje Pan śniadanie? Proszę mi wybaczyć, ale nie wygląda Pan zbyt dobrze.. A nie chciałabym czuć się winna, gdyby coś się Panu stało w drodze do domu.- zdawałem sobie sprawę, że nie wyglądałem dość dobrze. Baa.. Nawet więcej. Sądziłem, że wzbudzam litość, bo zapewne wyglądałem jak siedem nieszczęść. Propozycja owej piękności była bardzo kusząca. Toteż zgodziłem się na nią z ochotą, co wzbudziło uroczy śmiech nieznajomej. Usiedliśmy razem na tarasie, jedząc wspólnie śniadanie. Dowiedziałem się, że piękność ma na imię Alicja. I niedawno wybudowała sobie ten mały drewniany domek, by móc spędzać nad morzem wakacje. Nawet nie spostrzegłem kiedy wybiła 12. Czas z tą Panią mijał bardzo szybko... I mija po dzień dzisiejszy. Tylko, że owa Pani nie jest już nieznajomą, a moją żoną.
moja droga ty nie wierzysz w swoje możliwości, może troche przesadziłam z tymi stronami, na początek zadowolę się 300;] podołasz podołasz, jak złapią cię te wszytskie twoje weny to nawet nie zauważysz kiedy trzy setki napiszesz;D ale nie spiesz się, postaram się zadowolić jak narazie twoimi opowiadankami. (w sumie są coraz dłuższe;D)