Gdy zmierzchem ukołysany dzień zamknie słońcu powieki i czas kryształki zdarzeń zatopi w sercu bursztynem odgadnę błękit Twych myśli nawet w bezgwiezdne noce i ścieżki nasze odnajdę gdy ktoś przy mnie szepnie Twe imię
Mam nadzieję, że to dopiero początek... tego co masz nam do powiedzenia:)
mimo że czasem drażni mnie jak z bólem żeber objawiasz mi swą miłość i to jak bardzo dziecięce są jeszcze Twoje słowa to przecież…
przecież cię kocham choć nie lubię mówić tych spłoszonych prawd zbyt głośno
one wolą ciszę kiedyś zrozumiesz że drażni mnie w Tobie jak bardzo przypominasz moje dziecięce serce które chyba nigdy nie dorosło rozsiewając się quasi-chwastem po sercach innych podlewających mą obecność modlitwy miłością
więc gdy nie mówię kocham to tylko żartuję bo miłość nie kryje się w słowach zbyt płocha nie daje się w nich zamknąć jak w klatce
jeszcze ją oswoisz tylko proszę podaj mi dłoń pokażę Ci jak dorastać z dziecięcym sercem
nie jestem pewna czy to dobry wiersz na ta ponura pore roku, gdy tak stesknieni juz jestesmy za sloncem, aby dobic gdy horiskop nie przynosi dobrych wiesci a los karze wozeczek ciagnac dokladajac ciraz to wieksze ciezary.