Są takie ramiona
w których mogę umrzeć
w rozkoszy
cierpiąc..
Ciepło Twojej skóry ogrzewa moje zziębnięte dłonie
Opieram głowę na Twoim ramieniu, czas nas nie dogoni
Przymykam oczy, by być bardziej świadomą Twojej bliskości
Uśmiecham się gdy lekki wiatr niesie podmuch świeżości
Zmywając ciężar z mojej twarzy nabrzmiałej smutkiem
będącym lat rodzinnych kłótni i przemilczeń skutkiem.
Zapach Twoich perfum uspokaja mnie, wycisza, uzdrawia
widzę Twoje oczy z których ciepło i słodycz przemawia
i świat, który stnął w miejscu, po prostu znika
cichy wietrzyk gra dla nas jak ukochana muzyka...
Zatracam się w Twoich objęciach, nie ma nic więcej
serce bije równo, ale wciąż mocniej i prędzej
a dłonie lekko muskają Twoją skórę, kryją się w Twoich dłoniach
ciepłe, choć blade jak płatki kwitów na młodych jabłoniach.
Tutaj mogę umrzeć, tu nie czuję bólu, tutaj ich nie ma
jest tylko Twój słodki dotyk, lekki, czuły... Szczypta nieba
już mogę umrzeć, ale nie puszczaj, proszę, mojej dłoni
nim dusza ciała w śmiertelnym biegu nie dogoni...