Stęskniony wracam by na nowo Cię poczuć.
Otwieram bramy edenu - zaczynam szczęście kuć.
Twoja sylwetka przed oczyma mi staje.
Czy ty mnie nie dostrzegasz czy tylko twe ciało udaje.
Twe lico zalewa się rumieńcem wydatnym.
Na moją obecność staje się podatnym.
Zbliżasz do mych, swe gorące usta.
Nie parzą, nie doskwierają, ach ten żar trafia w me gusta.
Toniemy tak w rozkoszy uniesieniu.
Schowani przed światem w uczucia cieniu.
Ciągle nam mało, dajemy i bierzemy łapczywie.
Zmysłowym aktem podzieleni uczciwie.
Ty dla mnie wodą, ja spragnioną rośliną.
Teraz my - jedną formą zlepioną ekstazy gliną.
Wszystkimi zmysłami Ciebie odkrywam.
Wszystkie zahamowania jak kwiaty zrywam.
Stale nasycam się Twoją wonią.
Zwierciadła duszy łzy szczęścia ronią.
Smakujesz lepiej od wykwintnych rarytasów.
Ty dla mnie jesteś doznań talią asów.
Drżenie ciał - 10 w skali Richtera.
Piękno Paryża przy nas umiera.
Objęci padamy na runo przyjemności.
Po raz kolejny odkryliśmy nowe włości.
Duchowo splecieni w jedną materię,
Odnaleźliśmy w sobie namiętności dziewicze prerie.
Wtopiłem się w Ciebie, niech ten bezmiar trwa bez końca.
Dałaś mi wiele - przyjęłaś nostalgicznego gońca.
Oddamy się teraz w Morfeusza objęcia,
by jutro powtórzyć to bez cięcia.
Będziemy teraz w marzeniach się taplać,
po przebudzeniu zaczniemy je wdrażać.